poniedziałek, 25 marca 2013

5. Jak można być takim bydlakiem?


-------Linn-----------
Wbiegłam na górę, skacząc ze schodka na schodek. Zostawiłam Lou na dole bo co miałam zrobić, ten w tym czasie grał na mojej gitarze nucąc przy tym. Na ekranie wybrałam numer Eddy'ego, usiadłam na parapecie wypatrując na niebie sama nie wiem czego.
-Hej mała jak się czujesz? - usłyszałam zmartwiony w słuchawce głos Ed'a
-aaa okej – odpowiedziałam,cóż była to dość lakoniczna wypowiedź ale co miałam powiedzieć -odwieźliście Hazzę do domu? - spytałam trochę zastanawiając się po co zadałam to pytanie
-Tak odwieźliśmy Linny, nie martw się postaram się by Cię nie nachodził – mruknął do słuchawki
-Spoko, tylko pytam... Nie chcę go widzieć chyba w najbliższym czasie – zaśmiałam się nerwowo do słuchawki – hej Eddy, bo dzisiaj Lou zostaje u mnie na noc... ale nie chcę być jutro sama, poza tym muszę znaleźć jakąś pracę na pół roku zanim zacznę studia.-westchnęłam – pomógłbyś mi?
-Jasne Linny, ja miałbym Ci nie pomagać? Proszę Cię... Wpadnę rano z ciepłymi bułeczkami dla nas a Ty miej spokojny wieczór- zachichotał – z Lou będzie ciężko...
-Co Ty mi powiesz? Już udawał postacie z Kubusia Puchatka – zaczęłam rechotać do telefonu – dobra kończę Eddy! Śpij dobrze, dobranoc! - powiedziałam i zanim on odpowiedział, rozłączyłam się. Teraz jeszcze Niall, wyszukałam go na liście numerów i zadzwoniłam, pierwszy sygnał.... drugi... trzeci
-no cholera odbierz – jęknęłam i w tym samym momencie Niall odebrał
-Cholerą nie jestem... Jestem Niall... Niall który... - nie zdążył dokończyć bo mu przerwałam
-Tak, wiem Niall kanapkowy skrytożerca – zaczęłam się śmiać – w sumie dzwonię tylko by poinformować że jeden członek z waszego zespołu się zagubił u mnie a na dodatek zostaje u mnie na noc – uśmiechnęłam się pod nosem
-Czyżbym to był jaaa? - powiedział Niall
-Nope, Lou i dobrze o tym wiesz! Wpadnijcie jutro do mnie wieczorem na kolacje co? -spytałam grzecznie uspokajając się
-Nooo nie wiem nie wiem – szepnął smutny -skoro to nie ja tam jestem, to nie wiem czy mogę być jutro – pociągnął nosem
-no proszę proszę proszę!- zaczęłam się drzeć do telefonu tak, że po chwili w drzwiach pojawił się zziajany Lou z gitarą a ja położyłam tylko palec na ustach.
-Dobra, a może Ty wpadniesz do nas na kolację? - spytał Niallar – wiesz byłoby nam miło!
-No nie wiem, wiesz co dzisiaj się stało... Nie wiem czy chcę widzieć Hazzę – mruknęłam i spojrzałam na Lou, który momentalnie podszedł i mnie przytulił
-No ok pogadam z chłopakami rano dam Ci odpowiedź, a może pójdziemy po prostu wieczorem coś zjeść na mieście a potem do klubu? - usłyszałam dumę z jego pomysłu w glosie
-Noo myślę że spoko!- zaśmiałam się po czym dodałam łapiąc za rękę Lou – Niall kochanie muszę kończyć paa – powiedziałam i rozłączyłam się
-Kochanie? Do niego mówić kochanie?! - spojrzał na mnie Lou z wyrzutem
-wybacz, inaczej by dzwonił cały czas – zaśmiałam się biorąc go pod rękę – chodź misiaczku – ziewnęłam – idziemy oglądać film, jaki wybrałeś? - spytałam zaciekawiona zeskakując ze stopnia na stopień
-Shreka – zachichotał -mam straaaszną ochotę go obejrzeć, możemy? - zrobił wielkie maślane oczy
-Jasne – poczochrałam mu grzywę - chcesz jeszcze coś do picia? Albo do jedzenia? -spojrzałam na niego pytającym wzrokiem
-Czekoladę z bitą śmietaną i piankami, lody miętowe, popcorn iii eee ciastka z galaretką iiiii – zaczął wymieniać a ja zakryłam uszy -już już! To chyba musimy skoczyć do sklepu, bo nie wszystko mam... - Jęknęłam, uśmiechnęłam się do niego
-OK! To chodź! - zaczął wymachiwać rękami po czym ubrał płaszcz czapkę szalik i buty. Ja podobnie,Lou pomógł mi ubrać płaszczyk,po czym wypchnął mnie za drzwi a sam je zamknął na klucz. Podrzucając je wziął mnie pod rękę – o tej porze został nam tylko spożywczak – uśmiechnął się do mnie – mamy jakieś 15 minut drogi obyśmy nie zamarzli – dodał wyciągając telefon, odblokował go widziałam El na tapecie, Lou westchnął głośno na co ja go ścisnęłam mocniej
-dasz radę z nią czy bez niej, ja w to wierzę – uśmiechnęłam się delikatnie do niego
-a ja nie jestem taki pewien – odpowiedział spojrzał smutno – heeej chodźmy do McDonalda co?
-no okej, wierz mi że dasz radę, nie ważne jest jak długo ktoś z nami był, ważne ile pozostawił w nas siebie. Warto o tym pamiętać i pogodzić się z tym, że życie biegnie dalej – posłałam mu ciepły uśmiech gdy otworzył mi drzwi i gestem zaprosił mnie do środka. Zamówiliśmy Ogromne Mc Zestawy, Serniki, Latte, Herbatę o smaku jagodowym. Po czym usiedliśmy z dwoma ogromnymi tacami w kącie lokalu.

---------Lou-----------------
Znalazłem miejsce gdzieś na końcu, choć już widziałem spojrzenia dziewczyn mimo że, dochodziła już północ. Położyliśmy tacki pełne jedzenia na okrągłym stole po czym odsunąłem krzesło Linny
-obsługa pierwsza klasa proszę Pana! - zachichotała Linn po czym wysłała mi buziaczka
-Wiadomo lepszej nie znajdziesz! O patrz mamy szczęście – wskazałem za wielkie okno, śnieg sypał jak nie wiem
-Ooo noo – westchnęła – niech zima już się kończy, święta tuż tuż – mruknęła jeszcze i widziałem, że coś ją dusi i już chciałem pytać gdy nagle podeszły do nas dziewczyny nie 2 czy 3 a około 20 każda chciała zdjęcie, każda chciała autograf a dodatkowo jeszcze porozmawiać. Olały totalnie fakt że obok mnie siedziała Linny, która była nieco zażenowana całą tą sytuacją.
-Przepraszam was dziewczyny, ale nie mam teraz czasu siedzę z przyjaciółką jakbyście nie zauważyły i chcę z nią miło spędzić ten wieczór a w sumie już noc. Więc wybaczcie pojawcie się za 3dni na naszym koncercie w Planet Center obiecuję, że z chłopakami będziemy wtedy otwarci na wasze pytania i zdjęcia. - i poszły lecz na odchodne rzuciły kilka bluzg na Linny co widać było mocno ją zabolało
-nie przejmuj się Linny – uśmiechnąłem się do niej po czym złapałem za rękę
-Wiem Lou wiem, już tego nie zmienię wkopałam się w życie sławnych to już będę brnąć w tym bagnie. - zaśmiała się ponuro po czym zapiła nuggetsa herbatą jagodową
-Damy radę, uwierz mi znamy się krótko nawet bardzo ale z nami nie zginiesz, z tego co wiem Ed chce byś śpiewała z nim na koncercie... Szczerze? Nie dziwię mu się – spojrzałem na nią – Hej, co robisz w święta wyjeżdżasz gdzieś?
-Aaa... w tym roku świąt nie będzie, nie chcę może pojadę sobie w góry,a może posiedzę po prostu w domu? - wzruszyła ramionami – święta kojarzą się z ciepłem rodzinnym i szczęściem, od dłuższego czasu już go nie czuję a moje serce przepełnia pustka. Możliwe że też teraz to czujesz, lecz każdemu z nas przejdzie i będziemy nie raz szczęśliwi, cokolwiek możemy określić mianem szczęścia -zachochotała
-Oooo nie moja droga, albo pojedziesz do rodziny, albo będziesz na te dni moją rodziną i pojedziesz ze mną dodatkowo przyjdziesz na wigilię najbliższych zespołu...
-ale wiesz Hazza – powiedziała i spojrzała na mnie z uwagą
-wieeem ale damy radę, wymyślimy coś by nie było problemów – ziewnąłem kończąc „posiłek” -Linn chyba już dzisiaj nie zrobimy tych zakupów ani nie obejrzymy filmuuu idziemy do domu co?
-To chodź- dziewczyna złapała moją dłoń przy okazji wyrzucając opakowania po jedzeniu. Wyszliśmy i nawet nie chciało nam się rozmawiać, trzymałem jej dłoń śmieszne że znamy się nieco ponad dzień, na dodatek tyle samo jestem singlem. Właśnie ciekawe co robi teraz El czy siedzi sama i smuci się na myśl o zerwaniu? Nie... nie sądzę pewnie jest z tym chłopakiem Andre? Czy jak mu tam. Nie wiem, jest mi chyba przykro. Zależało mi na nas. Chciałbym walczyć o nią ale nie wolno mi. Jeśli będzie z nim szczęśliwsza, faktycznie nie mieliśmy za wiele czasu. Wolałem imprezować z chłopakami a może po prostu musiałem? Ciągłe wyjazdy ciągły brak czasu, czasem ta sława mnie męczy. Oddałbym wiele za parę normalnych chwil, prawie jak ta. Idę sobie z Linni ona sobie rozmyśla i ja sobie rozmyślam jest między nami nić porozumienia. Nagle dziewczyna szarpnęła moją rękę a do mnie doszły dźwięki skamlania psa i krzyki.
-Zostawcie go – Usłyszałem warknięcie Linn w stronę jakiś dzieciaków, nie to nie były dzieciaki byli w naszym wieku ale to nawet nie była młodzież a tym bardziej dorośli to były bydlaki które kopały przywiązanego go drzewa psa. Miał związane łapy wszystkie 4 razem piszczał a z pyska kapała mu krew, oczy miał smutne i przerażone... Odbijały się od światła księżyca i śniegu.
-Uuuu, bo co nam zrobisz – zaśmiał się jakiś chłopak i ruszył w stronę Linn, był postawny około 190 cm wzrostu na oko, miał blond grzywkę która nachodziła mu na oczy i skarpetę na głowie. Ubrany był w ciemne rurki i ciemny płaszcz. Podbiegłem do Linn i stanąłem przed nią murem
-Spieprzaj od niej... - Zacząłem podwyższać ton i spojrzałem mu prosto w oczy, zobaczyłem w nich błysk złości, niezaspokojonej agresji, chciał się wyżyć na tym psiaku, który na oko miał z 4 miesiące.
-Andy zostaw ich, chodźmy już stąd... - Usłyszałem głos, bardzo mi znajomy zahuczał mi w głowie a chłopak odwrócił się do dziewczyny która to powiedziała
-El, daj spokój co oni mogą nam zrobić? - zarechotał złośliwie patrząc na moją byłą już dziewczynę nie spodziewałem się tego... nie po niej. W moich oczach pojawiły się łzy Linn wyminęła mnie i wykorzystała chwilę nieuwagi Andre i odwiązała psa po czym wzięła go na ręce po czym położyła mi go w ramionach i kazała iść. Ja zszokowany całą tą sytuacją spuściłem wzrok przytuliłem ciężko dyszącego psa, łzy spływały mi po policzkach po czym kapały na zakrwawioną sierść psa. Nie zauważyłem nawet gdy znalazłem się na ulicy chciałem coś powiedzieć lecz gdy się odwróciłem nie znalazłem za sobą Linni.
-Linn? - jęknąłem zaniepokojony i spojrzałem na psa który dyszał już tak ciężko jakby miał wyzionąć ducha
-Biegnę – krzyknęła, gdy wybiegła z parku miała zakrwawioną twarz
-Jezu co Ci się stało, kto Ci to zrobił? - byłem tak zdenerwowany, że z podniecenia chciałem aż rękami machać co spowodowałoby zrzucenie psa na ziemię – ten jednak zawył z bólu
-Nie teraz Lou, gdzie jest najbliższy weterynarz? - powiedziała pośpiesznie – Bo każda minuta dla psiaka jest teraz cenna – dodała a ja tylko krzyknąłem byśmy szli, lecz zamiast iść pobiegliśmy, myślałem teraz tylko o psiaku choć widok El i tego człowieka migał mi przed oczami, nie oni nie zasługują na miano człowieka, jak mogli. No ja?!
Zapowiadała się prawdziwie ciężka noc, kolejna już....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz