-Lina jestem - uśmiechnęłam się delikatnie i spojrzałam po ludziach zebranych wokół stołu
-no czeeeść! - krzyknęli równo - Zyan, Niall, Perrie, Danielle, Eleanor, Harry, Liam, Louis - szybko przedstawili się ale już nie zwróciłam na to uwagi bowiem przede mną pojawiła się podstawka pełna shotów. Uśmiechnęłam się delikatnie w głębi siebie po czym rozejrzałam się po ludziach
- czy nie ma ktoś ochoty? - spytałam nieśmiało podsuwając podstawkę z wódką, lecz Ci podziękowali no jedynie Harry? tak chyba miał tak na imię i oczywiście Eddy
-no to na zdrowie - powiedział Ed podnosząc kieliszek w górę i inni się z nim drinkami czy kieliszkami. Zamyśliłam się wszyscy wyglądali na takich szczęśliwych, nawet Ed całkiem dobrze się bawił zdrowia mam za dużo, więc po co za nie pić. Ja potrzebuje szczęścia dużo, choć tego dawnego szczęścia i spokoju ducha nigdy nikt ani nic mi nie wróci. Westchnęłam wtedy też poczułam, że ktoś szturcha mnie palcem w udo pod stołem to był Ed a ja potrząsnęłam głową
-Hmmm? - mruknęłam cicho po czym wypiłam dwa shoty pod rząd
-Nie siedź taka zamyślona, dawnego szczęścia nikt ani nic Ci nie odda, ale może czas na nowe szczęście - przytulił mnie mocno a ja westchnęłam wzruszona, zastanawiając się czy on umie czytać w myślach, spojrzałam na chwile na jego twarz wyglądał na takiego zatroskanego
-Wiem Ed, wiem... ale nie mogę po prostu zapomnieć - spuściłam wzrok - zaraz wrócę... idę się przejść - wstałam nieco chwiejnym krokiem po czym powolnie i ostrożnie przeszłam bokiem parkietu przyglądając się wszystkim szczęśliwym parom, znajomym. Trudno uwierzyć, że przez jednego człowieka Twoja harmonia i równowaga mogą zostać tak zachwiane. Weszłam po schodach trzymając się poręczy po czym otworzyłam drzwi balkonowe. Słyszałam, że ktoś się kłóci ale nie obchodziło mnie to zbytnio, nie chciałam nawet na tą parę patrzeć.Stanęłam przy balustradzie na której też położyłam drinka po czym z torebki wyciągnęłam paczkę papierosów tak dawno nie paliłam, Tonny tego nienawidził ale teraz go już nie ma, nie ma i nie będzie, -oddałabym resztę moich dni, żeby spędzić ten jeden z Tobą, żebyś teraz tu był - szepnęłam po czym Czarne od tuszu łzy pociekły mi strumieniami po moich zaróżowionych policzkach...
--------------Louis------------------
-Nie rozumiesz, że to nie ma sensu Lou? - krzyknęła na mnie
-Ale co nie ma sensu dlaczego nie ma sensu?! - wydarłem się nieco zagubionym i zszokowanym głosem, przed chwilą Eleanor poprosiła mnie o rozmowę ale nie mogłem uwierzyć, że skończy się ona kłótnią a co gorsza rozstaniem
-Jesteśmy już ze sobą kilka miesięcy, ale ja tego nie czuje do Ciebie co Ty do mnie - wydarła się - nie mamy czasu dla siebie, Ty jesteś w trafie ja w szkole na dłuższa metę to nie ma sensu - El zaczęła wymachiwać rękami a wtedy usłyszeliśmy huk drzwi balkonowych. Przyszła Lina, widać że na dużo sobie pozwoliła jeśli mówimy o alkoholu, jednak nie umiałem oprzeć się wrażeniu, ze nie jest szczęśliwa, a wszystkie jej uśmiechy są udawane. Czy jest fałszywa? Nie mam pojęcia. Może ma problemy ale nie znamy się, nie mam czasu się teraz martwić o nieznaną mi osobę. Ostatni raz spojrzałem na nią lecz ona nawet nie odwróciła się w naszą stronę, była jakby nieobecna - Zrozum Lou - dodała ciszej Ele - Ja chciałabym, ale ta magia zniknęła, może mi się wydaje może będę tego żałować... -chciała dokończyć ale przerwało nam pociąganie nosem i głośny oddech Liny
-oddałabym resztę moich dni, żeby spędzić ten jeden z Tobą, żebyś teraz tu był - dziewczyna spoglądała w niebo, tak jakby kogoś chciała tam zobaczyć, zdziwiło mnie to czy ona kogoś straciła, a może co gorsza jest chora psychicznie? niee Ed by sie z nią wtedy nie zdawał. Przerwałem rozmyślanie o niej i wróciłem do mnie i Eleanor. Wiedziałem jak wiele znaczy dla mnie Eleanor, nie mogłem jej stracić
-El.. - szepnąłem spoglądając na nią, już chciałem skończyć swój miłosny wywód gdy nagle ktoś mi przerwał
-Jeśli z powodu błahych powodów zerwiecie, bo brak wam czasu czasem dla siebie, bo nie możecie być ze sobą 24 godziny na dobę, popełnicie ogromny błąd. Widać po was, że się kochacie. Jeśli zerwiecie to jaki sens będzie miał każdy inny wasz związek? Z każdym po paru miesiącach będziecie zrywali bo coś się zacznie psuć? Nie można wyrzucać do śmieci czegoś bo się zepsuło, trzeba naprawić to do cholery - spojrzałem zszokowany to była Lina, patrzyła na nas zła i zapłakana - nie spieprzcie tego co macie, bo może już nigdy więcej nie dostaniecie takiej szansy, zawsze będziecie cierpieć... Nigdy się nie podniesiecie - dziewczyna rzuciła papierosa i wbiegła do środka a my z El staliśmy trzęsąc się, słowa Linn zrobiły na mnie potworne wrażenie przytuliłem Eleanor
-przepraszam - szepnąłem po czym uroniłem łzę - znajdę dla Ciebie więcej czasu, przestaniemy tyle wychodzić na imprezy... Zaczniemy razem spędzać wieczory - Eli spojrzała na mnie ze łzami w oczach i mocno wtuliła się we mnie a ja obdarowałem ją krótkim lecz namiętnym pocałunkiem.
-Lou chodź kochanie do środka, chyba musimy podziękować dziewczynie która nas uratowała - powiedziała delikatnie uśmiechając się. Tak, to był dobry pomysł choć nie wiem czy kiedykolwiek jej się odwdzięczę, nagle nasze problemy odeszły daleko straciły na wartości.
-Hej widzieliście Linę? - spytałem uśmiechając się do ludzi przy stoliku, lecz Ci pokręcili przecząco głowami - Ed możemy pogadać? - spytałem puszczając El która szła podzielić się wiadomościami z Perrie, jak zwykle z resztą.
-Co jest młody? - Eddy klepnął mnie po plecach i spojrzał nie wyraźnie widać było że coś go trapiło, że brakowało w nim pogody ducha
-Bo... hmmm, byliśmy z Ele na balkonie, kłóciliśmy się, przyszła Lina chcieliśmy dalej dyskutować ale usłyszeliśmy płacz Twojej przyjaciółki po czym ona.. Ona uratowała nasz związek, powiedziała nam że w życiu nie można wyrzucać starych zepsutych rzeczy by zamieniać je na nowe, tylko trzeba naprawiać. Mówiła też że oddała by resztę swych dni by się z kimś zobaczyć, nie bardzo rozumiałem o co chodzi, ona uciekła teraz chciałem jej podziękować ale ona tu nie wróciła, słuchaj martwię się -
Wiedziałem, że Ed się zmartwi złapał się za głowę i zaczął nerwowo się drapać po brodzie, nie wiedział co powiedzieć
------------------Lina-------------------
-nie spieprzcie tego co macie, bo może już nigdy więcej nie dostaniecie takiej szansy, zawsze będziecie cierpieć... Nigdy się nie podniesiecie - zaczął mi się łamać głos, czemu się wtrącałam zrobiło mi się głupio,w końcu to ich życie rzuciłam papierosa i uciekłam. Wyszłam z klubu miałam na sobie tylko sukienkę i sweterek śnieg sypał bardzo mocno. Pociągnęłam nosem i postanowiłam iść przed siebie, jeśli zamarznę niewielu będzie płakało - wędrowałam ulicami łzy wciąż spływały po mych policzkach, czułam jak na łzowych szlakach pojawia się lód powoli traciłam siły, nie chciałam już iść usiadłam na ławce i włożyłam roztrzęsioną rękę do torebki wyciągnęłam z niej telefon i kartkę na której miałam zapisany numer Ed'a
-chyba to jeszcze nie czas by zamarznąć i umrzeć, jestem za słaba na śmierć a może za silna - szepnęłam z niewielkim uśmiechem po czym wystukałam numer Ed'a i zacisnęłam zieloną słuchawkę...
----------------Ed----------------------
Nie mogłem sobie wybaczyć, że sam ją puściłem nie wiedziałe co ze sobą zrobić nie miałem jej numeru tylko jej płaszcz rękawiczki i czapkę, nie było jej w klubie i w najbliższej okolicy. Wszyscy się zmartwili szczególnie Lou
-rozdzielmy się i poszukajmy jej - krzyknął Zyan po czym zaczął liczyć osoby nie pijące - cóż chyba będziemy pieszo szukać, nie mogła odejść daleko.
-Ona nie zna okolicy przyjechała tu wczoraj - spuściłem wzrok, wiedziałem że nie mogę jeszcze im całej prawdy powiedzieć - w sumie dzisiaj do mnie przyszła... - załamał mi się głos - jeśli coś się stanie ja sobie nie wybaczę, Liam poklepał mnie po plecach
-Nie wiem Ed kim ona dla Ciebie jest ale znajdziemy ją - krzyknął a po chwili się rozdzieliliśmy Niall z Harrym, Ja z El i Lou, Liam z Danielle wsiedli do samochodu, a Zyan z Perri postanowili szukać pieszo.
-No to lecimy jeśli znajdziecie ją rozmowa konferencyjna! - powiedziałem zrozpaczony i wybiegliśmy rozdzielając się W ręku ściskałem jej rzeczy, w drugiej ręce telefon. Temperatura wynosiła -11 stopni, ona mogła już się wychłodzić, mogła już nie żyć na tą myśl moje ciało chciało odmówić posłuszeństwa jednak nie, musiałem walczyć z tym musiałem ją odnaleźć. Nieodśnieżone ulice wyglądały pięknie lecz nie dla mnie, nie dziś, nie teraz w moment zdołałem wytrzeźwieć, nie powinienem był jej zabierać na tą imprezę, albo chociaż pilnować ją. Mój brat,Tonny nigdy by mi tego nie wybaczył. Łza zakręciła mi się w oku. Gdy poczułam wibracje telefonu. Trzęsącą się dłonią przyłożyłem iphona do ucha
-H.. Halo? - spytałem zadyszany
-Ed, ja... nie wiem gdzie jestem - usłyszałem jej piękny głos, jąkała się, słyszałem że płakała - proszę przyjedź po mnie nie wiem gdzie jestem, nie wiem - powtarzała wciąż - siedzę na ławce w parku, nie mogę być daleko... - opowiadała a ja zastanawiałem się o parkach w pobliżu były 3
-Nie rozłączaj się Linni - wykrzyczałem do słuchawki - Lou dzwoń do chłopaków przekaż im że mają przeczesać okoliczne parki - znajdziemy Cię Linn - ale ona już nie odpowiadała - Lina! - wydarłem się spojrzałem na telefon. Rozładował się przekląłem najgłośniej jak się dało po czym wbiegliśmy do parku gdzie zobaczyliśmy Nialla i Harrego biegnącego w stronę Linn. Kiedy dobiegliśmy byłem w szoku, siedziała skulona nie odzywając się lód powstały z łez na jej policzkach i czerwony nos nie dodawał jej uroku. Hazza wziął ją na ręce a Liam z Danielle podjechali autem po czym wsiedliśmy. Trzymałem jej zlodowaciałe dłonie a ona ani drgnęła, nie odezwała się słowem. Nagle przemówiła :
"W swoich nadziejach, popadł najprzód w smutek
Potem w bezsenność, potem w wstręt do jadła
Następnie w niemoc, następnie w gorączkę,
I tak stopniami aż w szaleństwo, które
Trawi go teraz z wielkim naszym żalem. "
...
-------------------------------------------------------------------
Jest i drugi rozdział mam nadmiar czasu w ramach nauki do matury he he
Mam nadzieję, że kiedyś w końcu będzie was więcej :)
a jak nie to wiem że mam tą jedną dwie osoby i które czytają
nawet dla nich warto pisać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz