niedziela, 3 marca 2013

1. Życie jest tylko wędrującym cieniem....


Blada dziewczyna podróżowała ulicami Londynu, nie śpieszyło jej się nigdzie. Obiecała Tonny'emu, że odda to pudełko Ed'owi tak dawno go nie widziała, ciekawe czy ją pamięta jeszcze. Nie zadzwoniła do chłopaka by uprzedzić, że wpadnie, nie była też pewna czy zastanie go w domu w końcu nie śledziła jego kariery. Małe płatki śniegu spadały na jej blond włosy wyglądała jak królowa śniegu. Westchnęła ciężko gdy kolejna osoba ją szturchnęła przechodząc pośpiesznie obok. Lina miała wrażenie, że nigdy nie polubi tego miasta, było tak ogromne nie jak w Middsommer. Tam było jej lepiej małe miasteczko, gdzie wszyscy się znali a tu? Nieznane twarze codziennie inne, szanse że spotka jutro ludzi spotkanych dzisiaj? Mniejsze niż jeden procent. Nie znała w Londynie nikogo tylko Ed'a gdzieś w głębi serca miała nadzieję, że uda jej się z nim dogadać, że może pokaże jej miasto. Dziewczyna przystanęła przed małym dwupiętrowym domem, rozwinęła powolutku kartkę na której Tonny za życia starannie zapisał adres i numer telefonu Ed'a. Lina wzięła głęboki oddech po czym wdrapała się po kilku schodkach i zapukała do drzwi..

--------------Ed Sheeran-------------------
Ktoś zapukał do drzwi, cholera że też nie mam jakiegoś służącego który mógłby otwierać za mnie drzwi. Odłożyłem powolnie moją ukochaną, gitarę rzecz jasna. Nucąc cichutko small bump podszedłem do drzwi i otworzyłem prędko drzwi. Chłód wdarł się do mego domu ale nie to było najważniejsze mierząc od stóp do głów ową postać oniemiałem.
-Lina? - szepnąłem i spojrzałem na nią wyglądała blado i słabo, była smutna a ciepła iskierka widoczna kiedyś w jej oczach jakby zniknęła - Co Ty tutaj robisz?! - Podniosłem głos - na dodatek sama? - trochę zdziwiony wpuściłem ją do środka a blondynka rzuciła mi dziękuję po czym spuściła głowę i przekroczyła próg mojego domu. Wiedziałem, że coś się stało ona trzymała w rękach pudełko, takie samo pudełko w którym kiedyś z Tonnym przetrzymywaliśmy różnego rodzaju wspólne pamiątki, teksty piosenek.
-Przyszłam... - odezwała się siadając na sofe obok mnie i momentalnie w jej oczach pojawiły się łzy - przyjechałam, by Ci to oddać - wyjąkała nerwowo przeczesując swoje piękne blond włosy, zawsze Tonny'emu zazdrościłem, że znalazł taką dziewczynę. Nie mogłem na nią patrzeć dłuzej, pokręciłem głową
-Dlaczego? - Spojrzałem zaniepokojony i zdziwiony drapiąc się po brodzie
-Bo widzisz - szepnęła- Tonny'ego nie ma już z nami od 67 dni, ponad dwa miesiące... - zamilkła a ja zastygnąłem na kilka chwil, całe moje dzieciństwo przebiegło mi przed oczami, zabawy z Tonny'm nasz dom na drzewie, pierwszą sprzeczkę o dziewczynę, żarty, wspólne siedzenie w szkole. Lina podkuliła nogi i już chciała mówić dalej kiedy ja otrząsnąłem się
-Żartujesz sobie prawda? - krzyknąłem do niej podnosząc się, po czym zacząłem chodzić szybkim krokiem dookoła stolika - to musi być żart, czemu nic nie wiedziałem, to nie może być prawda! - krzyczałem już na nią, a ona z przerażeniem i smutkiem schowała ręce w dłonie, zaczęła głośno płakać
-Nie mogłam przyjechać wcześniej, przez kilka miesięcy walczyliśmy ja i on, przeszczep go nie uratował pojawiły się komplikacje, on umarł a duża cząstka mnie wraz z nim, proszę nie oceniaj mnie, nie krzycz, ja nie miałam siły stanąć z Tobą twarzą w twarz tłumacząc czemu tu przyjeżdżam to tak wiele mnie kosztuje. Wyprowadziłam się z Middsommer, tam też pochowaliśmy Tonny'ego - łzy spływały po jej policzkach jak i po moich, nie mogłem uwierzyć. To dlatego nie odpisywał przez 
ostatnie miesiące, nie umiałem sobie wyobrazić przez co Linn przeszła, nie chciałem sobie wyobrażać. Usiadłem koło niej i mocno przytuliłem
-Przepraszam - szepnąłem, biorąc głośny wdech, by uspokoić ciało i umysł - Lina, przepraszam nie wiedziałem. Próbowałem się z nim skontaktować, ale nie wiedziałem że nie odzywa się bo nie żyje. Gdybym wiedział byłoby inaczej... - westchnąłem
-Nie Eddy nie byłoby inaczej, wiesz czemu? - spytała spoglądając swoimi wielkimi pięknymi oczami, które błyszczały w półmroku , ja pokręciłem przecząco głową - To czy byś wiedział czy nie.. To by nic nie zmieniło, zrozum nie pomógłbyś, Tonny nie chciał bym informowała kogokolwiek, nie chciał martwić ludzi, nie chciał by się użalali nad jego stanem, by płakali, by żałowali czasu którego nie zdążą z nim spędzić, widzisz czas płynie dalej, nie można nawet na chwile przystanąć, choć oddałabym wszystko by wrócić do czasów szczęścia, z nim przy boku - otarła łzy i westchnęła - ale musimy żyć, jednakże po jego śmierci dostałam list napisany od niego, prosił bym Ci to pudełko przykazała - wcisnęła mi w ręce przedmiot dość ciężki 
- jeśli chcesz zostać z pudełkiem i wspomnieniami sam na sam to mi powiedz.. - spojrzała na mnie bardzo poważnie
-nie no, przestań sam tego nie przejdę i dobrze o tym wiem, ale i tak to chyba dla mnie za dużo jak na dziś, boję się... - szepnąłem patrząc na nią uważnie - boję się otworzyć pudełko, boję się wspominać, bo on zawsze będzie częścią mnie, był dla mnie jak brat, tak bardzo żałuję że nie zdołałem być przy was gdy działo się tyle zła. Kiedy odchodził, nawet nie zdążyłem się z nim pożegnać - mruknąłem - zostawię to na jutro, ale chciałbym byś była przy tym - spojrzałem na nią pytająco a za razem błagalnie, na to ona skinęła głową. Przytuliłem ją mocno - Lina wiem, że może to nie odpowiedni moment ale nie 
wyszłabyś ze mną dziś do klubu po takich wiadomościach muszę odreagować, a tak poza tym nie napiłabyś się herbaty? - spojrzałem na nią, widziałem że jest delikatnie zakłopotana, przechyliła głowę nieco zamyślona 
-Wiesz - powiedziała delikatnie uśmiechając się - chętnie gdzieś wyjdę od kiedy Tonny zachorował 9 miesięcy temu nigdzie nie wychodziłam, nie znam też tutaj nikogo oprócz Ciebie... - spojrzała niepewnie - a jeśli mówisz o herbacie z cytryną i miodem to nie pogardzę - zaśmiała się delikatnie, była taka silna a może nie? Może po prostu czuła, że musi mnie teraz wspierać. Kiedy poznaliśmy się półtora roku temu, pamiętam byłem w rozsypce, wyszliśmy ze znajomymi do klubu, mimo swego szczęści i uśmiechu, chęci do życia i tańców z Tonny'm postanowiła mi pomóc. Szybko się podniosłem. Odwzajemniłem uśmiech 
-Nie martw się, poznasz tu wielu ludzi... Jakoś sobie razem poradzimy - powiedziałem zalewając herbatę i poszedłem w kierunku salonu. Spojrzałem na Linę siedziała tak spokojnie wpatrując się w moją gitarę - Grasz? - powiedziałem zaciekawiony
-Trochę - uśmiechnęła się nieśmiało po czym wzięła gitarę do ręki, zdjęła z gryfu kapodaster i zaczęła grać

"I see lovers in the streets walking,
without a care.
They're wearing out loud
like there's something in the air
Oooooh, and i don't care

They're treading lightly
No they, don't sink in
There's no tracks to follow
they don't care where they going
hmm

And if they're lucky and they'll,
they'll get to see and if they're
really really lucky they'll
get to feel..

And it kicks so hard,
it breaks your bones.
Cuts so deep
it hits your soul.
Tears your skin and
makes your blood flow.
It's better that you know,
That love is hard."

Skończyła na tym i pociągnęła nosem, znałem tą piosenkę dobrze była to ulubiona pioseka Tonny'ego moja z resztą też i jak widać Linn też za nią przepadała
-Jak widzisz umiem trochę grać, muzyka zbliża mnie do ludzi, zbliża mi do tego tam - nie wypowiedziała jego imienia ale wskazała ręką przez okno w stronę gwiazd, po czym odłożyła gitarę i napiła się herbaty - ale jeśli chcesz gdzieś iść to musimy wpaść do mnie, muszę się przebrać - spojrzałem na nią
-Cóż powyciągany dres, nie jest złym ubiorem do klubu - zachichotałem a ona zbombardowała mnie spojrzeniem - wiesz, kończ herbatę a ja pójdę na górę przebiorę się...

-------Lina -------------
Było mi ciężko opowiedzieć o tym wszystkim co się stało przeżyć od początku stratę Tonny'ego. Ale już mi lżej, nie wiem czy powinno? Jedni powiedzą że tak, bo ile można się zamartwiać, ile można cierpieć i żyć w żałobie. Z drugiej strony, czy ja kiedyś o nim zapomnę? Nie, nie mogłabym. Nie chciałabym, nie wiem czy to nie za szybko. Choć czuję że muszę odreagować, czasem napić się nie jest źle *zaśmiałam się pod nosem*. Wzięłam gitarę do ręki i zaczęłam grać small bump czekając na 
Eddy'ego. Co on tak długo mógł robić w tej łazience,już kończyłam śpiewać gdy na schodach pojawił się Ed
-nie wiem czy wiesz Linny - śmiał się Ed - ale na następnym koncercie zaśpiewasz i zagrasz ze mną - uśmiechnęłam się po czym ironicznie odpowiedziałam
- nie żartuj sobie, ja przy Tobie? Widzę że żarty się Ciebie trzymają mimo wszystko - wytknęłam język, po czym poszłam do kuchni z Ed'em powkładać kubki do zmywarki 
-Ale to nie był żart, ja Ci to załatwię - posłał mi uśmiech a ja się przestraszyłam
-nie nie, Eddy wiesz że ja nie mogę, ja się nie nadaję do takich rzeczy - i spochmurniałam trochę 
-Nie ma, że nie - skończył po czym ubraliśmy się, nie miałam co z nim dyskutować i tak wiedziałam, że jak chce tak zrobi - ej ej! nie będziemy w taką pogodę szli! - wskazał na auto, więc ja grzecznie i potulnie wskoczyłam do auta, nieco się trzęsąc, przyznam szczerze że ubieranie jesiennego płaszcza było złym pomysłem - daleko stąd mieszkasz? - spytał i spojrzał na mnie 
-jakieś 30 minut bardzo powolnym krokiem, czyli kilka ulic dalej - pokierowałam go, faktycznie mieszkałam kilka ulic dalej, spojrzałam na swój nowy dom, ściany były koloru kremowego na dole pokryte drewnem. Muszę przyznać, że rodzice się postarali. Mama wiedziała o jakim domu marzę, małym przytulnym. 2 sypialnie, 2 łazienki, pokój gościnny, balkon, taras, mały ogródek, salon połączony z kuchnią, tak to była podstawa.
-to tu? - spojrzał pytająco z uśmiechem
-tak, chodź nie będziesz przecież tutaj siedział i na mnie czekał  - zaśmiałam się a on posłusznie wysiadł z auta i wszedł do mojego domu - przepraszam za bałagan - wskazałam na walizki rozrzucone ubrania, prawdę mówiąc było mi głupio, że zaprosiłam go w moje " pełne nieporządku " progi. Ale on tylko machnął ręką i rzucił się na kanapę.
-co na siebie ubierzesz? - spojrzał na mnie, gdy ja zastanawiałam sie co ubrać na siebie
-hmmm jeszcze nie wiem - wytknęłam język - o już wiem poczekaj - krzyknęłam wbiegając na piętro, już wiedziałam co ubrać na siebie...

------------Ed Sheeran---------
Rozglądałem się po parterze jej domu, podobało mi się tutaj choć wiedziałam, że dziewczynie przyda się trochę pomocy, widać jej roztrzepanie, po tym jak wszystko jest nieuporządkowane. Ściany były jasnobrązowe podłogi były pokryte białymi panelami, na środku leżał kremowy dywan, w tym samym kolorze były meble, ramy okien oraz skórzane obicia kanapy. Na ścianie widział obraz było na nim namalowane niebo pełne chmur, a na tym wszystkim widniał napis 

"Życie jest tylko wędrującym cieniem, 
 Nędznym aktorem, który swą rolę
 przez parę godzin wygrawszy na scenie
 W nicość przepada"

Taak, Tonny opowiadał jak bardzo Linn kocha Szekspira, nie wiedziałem że aż tak bardzo zaśmiałem się cicho, po chwili usłyszałem stukot obcasów, to była ona, schodziła powoli po schodach, jakby nieśmiało, jakby chciała wrócić do pokoju i być piękną tylko dla siebie. Wstrzymałem oddech nie mogłem się nadziwić. Lina miała na sobie różową jedwabną koszulę z kołnierzykiem, czarną rozkloszowaną spódniczkę ciepłe rajstopy a na nogach buty na bardzo wysokim obcasie, dziewczyny w mieście nazywały je litami czy tak. Włosy miała upięte w kok, na rękach widniało kilka bransoletek a na szyi wisiała zawieszka znaku nieskończoności 
-Może być - spytała nieśmiało ubierając na siebie sweterek i ciepły płaszcz, spoglądałem na nią nic nie mówiąc - czemu nic nie mówisz? - spojrzała pytająco
-Bo... widzisz Tonny miał szczęście - zająknąłem się i spojrzałem smutno na nią - miał cholerne szczęście- szepnąłem jeszcze,a Lina uśmiechnęła się delikatnie
-Miał szczęście, że spotkał mnie, lecz oprócz tego nie miał szczęścia wcale, nie zawsze miłość przezwycięży wszystko - mruknęła po czym wskazała na drzwi - wychodzimy proszę pana! 

-----------Lina-----------
Nie musiał tego mówić, o szczęściu to nie Tonny miał szczęście, to ja miałam, że udało nam się związać na kilka pięknych miesięcy, ba kilkanaście.. STOP pokręciłam tylko głową nie można się zadręczać, wypiję za mojego chłopaka, nie ważne jaki jest jego fizyczny status żywy czy martwy. Czuję że on jest przy mnie, zawsze będzie i będzie wspierał każdą decyzję która będzie prowadziła mnie do szczęścia...
-To tutaj - wyrwał mnie z zamyśleń Ed, parkując przed klubem spojrzałam na niego wytrzeszczając oczy 
-Żartujesz sobie? Popatrz jakie tu są kolejki- jęknęłam patrząc, na ogromne ilości dziewczyn i chłopaków
-Proszę Cię- powiedział - jesteś ze mną, wejdziemy szybko bezboleśnie jedyne na co mogę Cię narazić to fotoreporterzy na zewnątrz -uśmiechnął się -załóż lepiej kaptur - ja skinęłam głową i zrobiłam o co prosił. Wysiedliśmy szybko z auta po czym przebiegliśmy do drzwi bocznych, nie obyło się bez paparazzi. Cóż nie brzmi to dobrze. Czemu tak miałam zacząć moje życie w Londynie? Weszliśmy do klubu, był duży oświetlony niebieskim światłem po środku stał duży bar, można powiedzieć że był postawiony w samym centrum parkietu jak i klubu. Na obrzeżach stały stoły i sofy, wszystko dobrze utrzymane, dopasowane kolorystycznie 
-Widzisz, poszliśmy chyba do najlepszego klubu w mieście, nie każdy może sie tu dostać, ale bardzo lubię to miejsce, tu zaprosiłem Tonny'ego po wydaniu pierwszej płyty. Tu świętuje swoje urodziny, tu opijam i zapijam co muszę. - uśmiechnął się biorąc ode mnie płaszcz który właśnie zdjęłam. - Chodź tam - wskazał ręką na wolny stolik w kącie, spodobała mi się ta opcja był dosyć schowany, szliśmy skrajem parkietu, me serce podskakiwało w rytm muzyki, potajemnie uśmiechnęłam się. Ed wziął mnie 
za rękę i szłam za nim grzecznie. Ludzie spoglądali na mnie z zaciekawieniem a moze to na Eddy'ego a może na NAS? Dziwne. Usiadłam w spokoju przyglądając się ludziom po czym spojrzałąm na Eda który coś do mnie mówił
-Cooo? - pokręciłam głową - Możesz powtórzyć bo się zamyśliłam - uśmiechnęłam się do niego
-Czego się napijesz? - śmiał się ze mnie, musiałam zabawnie wyglądać 
-Hmmm a planujemy się upić? Chyba nie bo prowadzisz, w sumie nie powinieneś pić - spojrzałam pytająco, zdając sobie sprawę z naszej głupoty powinniśmy zamówić taxi
-Spokojnie możemy się upić do nieprzytomności, Liam co najwyżej będzie prowadził- wzruszył ramionami 
-Kim jest Liam? I jeśli tak to po proszę wódkę, dużo wódki - spojrzałam na niego z uśmiechem
-Wszystko Ci wytłumaczę jak wrócę - machnął ręką i zaczął przedzierać się przez dziki tłum na parkiecie a ja zaczęłam wystukiwać palcami rytm piosenki..
-Ekhem... - ktoś odchrząknął, kładąc mi rękę na ramieniu - Czy mógłbym się z przyjaciółmi dosiąść? - Spojrzał na mnie blondyn który nadal trzymał rękę na moim ramieniu - bo widzisz nie ma żadnego wolnego stolika a widziałem, że przyszłaś tu z naszym dobrym znajomym. - wyszczerzył się chłopak a zaraz za nim koledzy 
-Ewentualnie - powiedziałam niepewnie, nie zdążyłam skończyć a już 5 chłopaków i dwie dziewczyny siedziały obok mnie, w tym samym momencie pojawił się Ed
-No cześć panowie i panie- zaśmiał się - nie za dobrze wam? Widzę że poznałaś już moich znajomych a w tym Liama o którym Ci wspominałem przed chwilą, na co ja zdezorientowana wzruszyłam ramionami 
-W sumie to się nie zdążyłam przedstawić nawet.... Lina jestem 


*************************************************
Tak kończę pierwszy rozdział, może jakoś się rozwinie może ktoś zostawi komentarz, może komuś się spodoba. Chcę podziękować tej jednej jedynej osobie która zostawiła komentarz bardzo mi miło :)
Myślę, że będziemy zmierzać ku dobremu teraz będzie mi się łatwiej pisało, i będzie więcej uciech niż smutku.
Lina

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz