wtorek, 2 kwietnia 2013

6. Jestem Kat....


Nie chciałam mówić Louisowi co stało się tam w parku, gdy on wyszedł na ulicę, mogłam się spodziewać że jeśli Andre był wstanie prawie zakatować to biedne zwierzę, to też bez problemu i mnie uderzy. Miałam podbite oko, a z wargi leciała mi krew, jednak najgorszy był ból w okolicach serca nie był on czysto fizyczny raczej moja psychika podświadomie działała. Jak można być takim bydlakiem? Nie wiem, Eleanor szybko uciekła zostawiła Andre i mnie samych, po jego pierwszym ciosie. Przez te wszystkie myśli przystanęłam na chwilę.
-Lou? - krzyknęłam a ten przystanął byliśmy już pod drzwiami weterynarza, jednego z najlepszych
-Co?-spytał zdezorientowany, po czym złapał na klamkę
-Ty będziesz mówił, od Ciebie zależy kto będzie odpowiadał za popełnione winy, wie że ją kochasz mimo tego co zrobiła. Znasz też prawdopodobnie moje zdanie na ten temat. Lecz wybór należy do Ciebie, jednak oni powinni zostać ukarani... -powiedziałam wchodząc zdyszana do weterynarza, a Lou tylko przytaknął
-Temu psiakowi potrzebny jest ratunek... - krzyknęłam na wejściu i po chwili pojawił się weterynarz i jakaś kobieta.
-Matko co się stało... - jęknął wet patrząc na ledwo żywego psiaka a ja spojrzałam na Lou....

----------Lou-----------------
Nie miałem za wiele czasu by to przemyśleć to co powiedziała Linni, jednak zgadzałem się z nią co do tego że i Eleanor pomimo mej miłości jak i Andre w ramach mojej nienawiści w stosunku do niego powinni zostać ukarani. Jak pomyślałem tak też się stało. Lekarz zabrał psa który nie byłem pewien czy jeszcze oddycha
-Temu psiakowi potrzebny jest ratunek... - krzyknęła Li na wejściu i po chwili pojawił się weterynarz z kobietą jakby pielęgniarką przy boku.
-Matko co się stało... - jęknął weterynarz -Wiecie kto mu to zrobił?!
-Tak wiemy -powiedziałem mimo że, w gardle miałem wielką gulę której za cholerę nie mogłem przełknąć
-Mario, zadzwoń na policję -powiedział weterynarz do dziewczyny w recepcji – trzeba spisać ich zeznania, Kat biegiem na salę, może zdołamy go uratować – wrzasnął po czym zniknęli za drzwiami. Ja opadłem na krzesło, czułem się słaby dawno nie było we mnie tego uczucia, jak się nie mylę podczas trwania x factora. W mojej głowie była burza myśli, spojrzałem na siebie ręce miałem zakrwawione tak samo jak koszulkę i spodnie. Łzy same napłynęły mi do oczu, po czym bez mojej zgody spłynęły po policzkach. Zakryłem rękoma twarz, nie był to najlepszy pomysł bo teraz i twarz upaćkaną miałem krwią psiaka. W głębi serca modliłem się by on przetrwał tę i kolejne noce, patrzyłem na białe drzwi tak jakbym czekał na coś, tylko na co? Na cud? Ktoś uklęknął przy mnie, spojrzałem w tą stronę, to była Li, krew spływała jej nadal po wardze, bo przy każdym jej słowie rana otwierała się na nowo, teraz zauważyłem że oprócz opuchniętej, obitej wargi jej prawe oko wygląda równie źle. W jej wzroku było tyle cierpienia, nie tylko mi oczy szkliły się.
-Lou, idź złóż zeznania – szepnęła prostując nogi i podając mi rękę podciągnęła mnie do góry. Przyjrzałem się jej mocno, mimo wszelkich obić, obtarć była śliczną dziewczyną na którą na pewno mało kto by zasłużył. Wtuliłem się w nią mocno
-Przepraszam, że poszliśmy do tego sklepu – bąknąłem pod nosem i spuściłem wzrok
-Lou, dziękuję że poszliśmy do tego sklepu, gdyby nie to nie uratowalibyśmy tego szczeniaka – Linn przerzuciła wzrok na drzwi
-Li, ja powiem im wszystko, wszystko... - szepnąłem jeszcze a ta skinęła głową i uśmiechnęła się delikatnie, zrobiłem to samo po czym opuściłem ją i poszedłem do pomieszczenia obok by porozmawiać z policjantami. Musiałem być silny i powiedzieć całą, calusieńką prawdę. Tak też zrobiłem....

-------------Linn-------------------
-Hej chodź tu – usłyszałam gdy odprowadziłam już wzrokiem Louisa. Odwróciłam się i zobaczyłam dziewczynę z recepcji która stała z apteczką w dłoni, - trzeba opatrzyć Ci rany – uśmiechnęła się nieśmiało, na co ja skinęłam głową i jęknęłam tylko. Nienawidziłam szczypania ran po wodzie utlenionej, wiedziałam też że bez szycia się nie obejdzie
-pewnie będę musiała wylądować w szpitalu by zszyli mi to – wskazałam na ranę, a Kat zaśmiała się
-spokojnie, myślę że mój tata będzie mógł Ci ją zszyć bez problemu, w końcu jest też lekarzem, co prawda od zwierząt ale jak widać i wśród ludzi jest bydło, bez urazy oczywiście nie mówię tu o Tobie – przyjrzała mi się, po czym chciała już lać wodę utlenioną
-Stój, czekaj zadzwonię tylko po kolegę by przyjechał po Louisa, lepiej by się przebrał i wyspał- Kat tylko skinęła głową na co ja usiadłam na krześle i wzięłam kurtkę Lou i wyciągnęłam jego telefon. Szybko połapałam się jak używać tego ustrojstwa i znalazłam w liście kontaktów numer do Liama. Zielona słuchawka... Pierwszy sygnał.... Drugi... Trzeci.... nic. Rozłączyłam się i wybrałam numer do Zayn'a ta sama procedura jak przy Liamie, ten jednak odebrał
-Louis idioto, miej poważny powód by dzwonić do mnie o tej porze, jeśli nie to Ci nogi z dupy powyrywam – fuknął zaspanym głosem do telefonu Zayn
-Hey Zayn, tu ja Linn słuchaj chciałam dodzwonić się do Liama jednak ten ma chyba za mocny sen -westchnęłam – potrzebuję Twojej pomocy wziąłbyś auto i przyjechał pod klinikę weterynaryjną pana Chartuni? Wiesz tą w centrum obok waszego ulubionego starbucksa na rogu. - nie znałam jeszcze nazw ulic, więc musiałam tłumaczyć.
-Co wyście narozrabiali? - spytał przestraszonym głosem Zayn po czym dodał – już jadę, będę za 15 minut – zanim zdążyłam mu coś wytłumaczyć rozłączył się.
-Okej jestem gotowa na ten zabieg – westchnęłam cicho ponownie po czym odwróciłam się w stronę Kat
-Hej, mogę Cię o coś spytać? - jej oczy zapłonęły a ja zrobiłam pytającą minę – Jak to jest, no wiesz znać kogoś sławnego? - w jej oczach było widać skupienie
-Hm, mogę zadać Ci to pytanie też, już znasz Louisa – zaśmiałam się – tak prawdę mówiąc nie wiem, znam ich dopiero kilka dni, ale nie wiem jak długo to potrwa... Prawdę mówiąc nie chcę im siedzieć na głowie, minęły 4 dni? A ja już myślę o powrocie – spuściłam wzrok i wtedy usłyszałam tylko
-Nie możesz tego zrobić – krzyknął Lou gdy wchodził do pokoju – nie zostawisz ani mnie ani ich wszystkich teraz, zrozumiano?! - był zły a może smutny, głos był pełen rozpaczy
-To dopiero myśli Lou – pisnęłam z bólu, warga piekła mnie strasznie mocno, zacisnęłam dłoń na nadgarstku Louisa z całych sił – kuuuuuur.... - nie dokończyłam bo wtedy wszedł Zayn wraz z Niallem gdy nas zobaczyli szczęki im opadły.

-------------Zyan-----------
Kiedy zadzwoniłam do mnie Lina i powiedziała że są z Louisem w klinice weterynaryjnej wiedziałem, że coś poważnego musiało się stać. Szybko wstałem i wleciałem do pokoju Niallara
-Niall wstawaj, coś się stało – ten jak na baczność wyskoczył z łóżka
-Oby to było coś ważnego – powiedział niezadowolony Niall
-Louis z Liną są u weterynarza, coś musiało się stać, Li dzwoniła byśmy przyjechali, znaczy żebym ja przyjechał lecz nie wiem czy przyda się im pomoc bo się rozłączyłem... Dlatego też potrzebuje Ciebie – spojrzałem prosząco na co on tylko ubrał dres i zeszliśmy na dół. Obaj w dresach i trampach zgarnęliśmy dokumenty i kluczyki do auta po czym wsiedliśmy do samochodu
-Oby tylko nas fotoreporterzy nie złapali, bo będzie źle, Paul nas zabije już i tak wiele się dzieje- jęknął Niall, miał rację strasznie narażamy się na plotki. Jechałem dość szybko, byłem przerażony oby nic im nie było. Jedno skrzyżowanie, drugie i trzecie. Zatrzymaliśmy się i szybko wybiegliśmy z auta. Zamknąłem je i wlecieliśmy jak stado bawołów jak nie gorzej do tej kliniki to co zobaczyłem wstrząsnęło mną wewnętrznie...

-------------Niall--------------------
Wbiegliśmy jak głupki do weterynarza i wtedy ujrzałem scenę, której nigdy nie chciałbym oglądać, gdybym mógł wymazałbym ją z pamięci
-Kuuuuuuuuuuuuuur.... - krzyknęła Li, jej oczy były zapłakane a warga pieniła się od wody utlenionej, nad nią stała jakaś dziewczyna pewnie pracowała tutaj a obok niej zakrwawiony od stóp do głów Louis...
-Matko, co wam się stało – pisnął Zayn z przerażeniem a ja tylko podszedłem do krzesła bo zrobiło mi się słabo, krew to coś czego nie lubię oglądać mój świat zaczął szarzeć aż nagle nie widziałem już nic.
-Niall głowa między nogi – usłyszałem jakby spod wody głos jakiejś dziewczyny, jednak nie byłem w stanie tego zrobić nie panowałem nad swym ciałem, ktoś mi pomógł
-Wdech – wydech Niall – to chyba był Zayn próbowałem opanować swe ciało, swe myśli nie było łatwo jednak po chwili wróciło wszystko do normy podniosłe się powolnie
-powiecie mi co się stało?- spytałem ich, nadal byłe blady widziałem swe odbicie w lustrze, jakbym ducha zobaczył.
-Louis opowiesz im? Ja muszę iść złożyć zeznania, aa potem chłopacy zabierają Cię do domu – usłyszałam tylko jego ale -Nie ma żadnego ale... chłopacy zabierzcie go – przytuliłam go mocno krew na naszych ubraniach zaczynała już zastygać, pomasowałam jego ramię po czym poszłam do drugiego pokoju na dość długą rozmowę, wiedziałam że ja będę miała więcej do tłumaczenia niż Louis, bo to ja Andresowi dopnę do sprawy pobicie...

-----------------Lou------------

Spuściłem wzrok, ciężko było mi o tym rozmawiać jednak wiedziałem że będę musiał.
-Chłopacy pogadamy po drodze, nie chcę jej tu zostawiać samej – spojrzałem na dziewczynę z recepcji -Kat? Tak? Dobrze mówię? -ta przytaknęła – Zostawię Ci mój telefon, dasz go Linie kiedy wróci, z niego ma napisać do Zayna albo Nialla sms'a okej, i kiedy się dowie czegoś o psiaku? - podałem dziewczynie swój telefon a ta tylko uśmiechnęła się delikatnie
-Jasne, tylko hmm najlepiej jakbyście potem kogoś przysłali po nią, ona jest w złym stanie to widać po jej uśmiechu gestach. Ona się martwi o was, nie o siebie – popatrzyła na naszą trójkę a ja posłałem w jej stronę ciepły uśmiech, miała rację chciała dla wszystkich dobrze dookoła, istny anioł.
-Do której będziesz tutaj? - spytałem ją
-Hmm, do około 9 rano – przeczesała palcami swoje ciemne włosy
-To hmm weź zapisz sobie numer, chłopcy który chce dać uroczej Kat swój numer?! - zaśmiałem się a jej policzki oblały się rumieńcem
-Niech weźmie mój – powiedział Niall po czym zapisał na jej kartce numer komórki -proszę -dodał jeszcze i wrócił na miejsce obok nas
-Okej, to jeśli ona do 8 stąd nie pójdzie zadzwoń do Niall'a, chociaż może ja wrócę tutaj nie wiem jeszcze. Która to jest 4, no to może. Aaa przekaż Linie, że biorę klucze do jej mieszkania. Powiedz, że chcę zabrać swoje rzeczy. - ta skinęła głową, po czym skierowaliśmy się do wyjścia
-do zobaczenia – krzyknęliśmy do niej na co ona pomachała tylko ręką.


----------------Kat-------------------
Nigdy nie przypuszczałabym, że ich kiedykolwiek poznam. To tylko część, ale zawsze jestem zdziwiona, że nie piszczałam tak chyba powinno być. Cóż, nie dałam za bardzo po sobie poznać, że jestem ich wierną fanką. Uśmiechnęłam się sama do siebie i wtedy drzwi się otworzyły wyszła z nich Lina, tak tak miała chyba na imię.
-Louis pojechał z chłopakami? - usiadła obok mnie na krześle
-Tak, aa tu jest telefon Louisa – podałam jej iphona – masz z niego napisać jak coś będziesz wiedziała do Niall'a albo Zayna. Aaaa i Lou zabrał klucze do Twojego domu, bo chce zabrać rzeczy które u Ciebie zostawił – ona skinęła tylko głową.
-Chcesz herbaty może? - spytałam na co ona skinęła głową że tak, zaczęłam robić po czym nasza rozmowa się rozwinęła. Dowiedziała się, że pochodzi z Middsommer, że przyjechała tutaj by zacząć nowe życie, i odnaleźć się na nowo. Że to że poznała chłopaków to tylko przypadek dzięki Ed'owi Sheeran'owi, opowiedziała mi też o Tonnym, o tęsknocie prawdziwej miłości swoich poglądach. Nie byłam jej dłużna. Wyjawiłam że mam 19 lat, nazywam się Kat Chartuni, mój ojciec jest właścicielem tej kliniki, że nie znam swej matki bo zmarła przy porodzie. Opowiedziałam jej o tym jak mieszkałam w Los Angeles do 15 roku życia, jednak ojciec postanowił się przeprowadzić tu. Że od tego czasu moje życie legło w gruzach, nie mam tu za wielu przyjaciół jednak jakoś sobie radzę, opowiedziałam o jej głównych marzeniach takich jak nauczenie się gry na gitarze, że chcę zostać stylistką. Opowiedziałam jej że jedno z głównych marzeń, tj poznanie One Direction spełniło się dzięki niej, dzięki tej sytuacji. Gdy skończyłam usłyszałam jak otwierają się drzwi stanęłyśmy obie z Liną na równe nogi
-Najbliższy tydzień, pokaże nam czy psiak przeżyje... - powiedział mój ojciec – jednak szanse są niewielkie, pies ma połamane wiele kości dodatkowo miał dużo obrażeń wewnętrznych...

---------------Lina------------------
Podczas naszej rozmowy, która biegła swobodnie wyszedł pan Ethan Chartuni i powiedział o szansach na przeżycie psa
-mam nadzieję, że przeżyje – mruknęłam a on spojrzał na mnie z uśmiechem po czym z przerażeniem, ja stanęłam przy lustrze nieco zdziwiona jego zachowaniem. No tak... Twarz umorusana, rozcięta warga z której co chwila leciała krew, ubrania całkowicie upaprane zastygniętą krwią. - przepraszam, ale czy nie zechciałby mi pan zszyć rany? - spytałam wskazując na wargę a on zaprosił mnie do swojego gabinetu
-wybacz ale nie mogę Ci dać znieczulenia, bo by mnie za to przymknęli – zaśmiał się na co ja z nieszczęśliwą miną odpowiedziałam tylko
-przeboleję... aa jaka jest możliwość pozbycia się blizny – spytałam go, był bardzo uprzejmy
-Hmm, dam Ci maści jednak jeśli chcesz całkowicie się tego pozbyć to pozostaje Ci zabieg laserowy, jednak blizna nie będzie zbyt wielka więc nie powinno być źle. Widziałem jak rozmawiasz z moją córką, słuchaj mam prośbę nie chciałabyś jej gdzieś wyciągnąć, całymi dniami uczy się czy pracuje, ale nie wychodzi ma 19 lat powinna się bawić, wiem że to moja wina i w ogóle... - zaczął mi się zwierzać, było to co najmniej dziwne ale rozumiałam go przerwałam mu
-oczywiście nie ma sprawy, jest strasznie sympatyczna, wyciągnę ją do ludzi a i może na zakupy skoro chce być stylistką niech pokaże co potrafi – zaśmiałam się a on ze mną, po czym zaczął szyć i mówić przy okazji
-jeszcze będę musiał iść na policję dzisiaj, sam muszę złożyć zeznania i przedstawić dowody przeciwko tym którzy to zrobili, właśnie gdzie Twój kolega? - posłał mi ciepły uśmiech i skończył szyć.
-kazałam chłopakom po niego przyjechać i zabrać do domu, ja sama zostałam nie mogłabym stąd wyjść. Ah oczywiście, jeszcze zapłacę za leczenie, a jak będzie możliwość to z chęcią przygarnę psiaka do siebie, mieszkam sama a tak przynajmniej miałabym towarzystwo na kilka lat.
-Daj spokój, nie musi.... - nie dałam mu skończyć
-Oczywiście że muszę,pieniądze tu nie grają roli zdrowie jest ważniejsze niż jakiekolwiek pieniądze -wstałam i wraz z nim powędrowaliśmy do Kat
-Kat, wystaw tej młodej pannie rachunek – zaśmiał się a Kat spiorunowała go wzrokiem już chciała coś mówić lecz zanim zdążyła ja poklepałam ją po ramieniu
-spokojnie! Sama chcę zapłacić, już Twojemu tacie tłumaczyłam że żadne pieniądze nie są tyle warte co zdrowie... kogokolwiek. - powiedziałam i gdy ona zaczęła wypisywać rachunek ja przeprosiłam ich na moment i zadzwoniłam do Zayn'a, tłumacząc że potrzebuję podwózki, że są jakieś szanse na przeżycie psa i tak dalej. Powiedział że Liam przyjedzie po mnie za 10 minut.
-Okej, Liam po mnie przyjedzie za 10 minut - podałam kartę kredytową Kat – a tak w ogóle Kat, nie zechciałabyś wpaść do mnie na kolację wieczorem? Będą chłopacy, poznasz ich wszystkich -serdeczny uśmiech zagościł na mej twarzy a jej oczy za błyszczały, pisnęła tylko co chyba miał znaczyć tak. - Haha, ok to tutaj – zaczęłam zapisywać jej numer i adres – masz na mnie namiary. Bądź o 17! - powiedziałam tylko zabrałam kartę, pożegnałam się i wybiegłam ponieważ Liam trąbił na zewnątrz.

--------------------Liam---------------
Jak ona wyglądała, jak co najmniej tysiąc nieszczęść.... Jednak coś w tym obrazie mi nie pasowało, tak czyżby... nie to nie możliwe. Ona się uśmiechała, ale nie tak jakby udawała tak najszczerzej prosto z serca. Jej ubranie było zakrwawione, a twarz nie wyglądała najlepiej
-Hej złotko, jedziemy – krzyknęła do mnie i przybiła mi piąteczkę
-Hej, źle wyglądasz a jednak dobrze, to jest podejrzane wiesz? - zaśmiałem się, mimo jej złego stanu fizycznego miałem wrażenie jakby odżyła w środku. -Aaa, nie jedziemy do Ciebie tylko do nas, chłopcy byli w nocy u Ciebie zabrali rzeczy na rano abyś się przebrała i zjadła z nami śniadanie... Ed'y też już jest u nas, chłopacy robią pyszne naleśniki a Louis zrobił ciasto czekoladowo-marchewkowe, bo nie mógł spać tak się niepokoił o Ciebie – dodałem jeszcze
-Dobrze, pojadę do was ale pod warunkiem, że wieczorem przyjdziecie do mnie na kolację, przedstawię wam Kat którą poznaliśmy w nocy z Louisem, jest bardzo sympatyczna, aaa dodatkowo weźcie kogo chcecie – machnęła ręką i się zaśmiała. Jej dobry humor udzielał się i mi, zacząłem nucić One way or another a ona po chwili do mnie dołączyła. Wysiedliśmy z auta i wbiegliśmy do domu śpiewając:

I’ m gonna get ya get ya get ya get ya
One way or another I’ m gonna win ya
I’ m gonna get ya get ya get ya get ya

Przybiliśmy sobie piątkę i zaczęliśmy się śmiać. Nie znałem jej z tej strony, Lina wciąż mnie zadziwiała.
-Wróciliśmy! - krzyknąłem po czym wszyscy zjawili się w drzwiach
-Trudno było was nie usłyszeć – wytknął język Harry i spojrzał na Linę ta dość szybko spuściła wzrok, przeraził się jak wszyscy chyba. Faktycznie wyglądała na zmęczoną, dodatkowo była pobita więc co się dziwić. Fioletowe limo pod okiem, rozcięta-zszyta warga.
-Chłopcy, nie patrzcie na mnie jak ufo, spoko... - westchnęła i zrezygnowana poszła do kuchni nałożyć sobie śniadanie. - Aaa tak w ogóle, to zapraszam was wieczorem na kolację... - ziewnęła.
-Mogłabym się u was przespać z godzinkę dwie? Kolacja o 19 jakbym zapomniała muszę być o 15 w domu jest 8 no to... - przerwała i ziewnęła kończąc posiłek – o 14 się zmyję stąd – skończyła, po czym Niall zabrał jej talerz a Louis zaciągnął na górę tyle ich widziano....

------------------------------------------------
Jest  6 rozdział. mam nadzieję że nie ma w nim powtórzeń, wydaje mi się że nie ma. Przyznam szczerze się starałam. Pojawia się nowa postać niejaka KAT CHARTUNI, teraz będzie się rozwijało to opowiadanie. Cała ta historia jest pisana przeze mnie na pełnym spontanie, prawdę mówiąc nie mam jakiegoś większego planu.

MOŻE SKOMENTUJESZ? ;)
będzie mi cholernie miło.

xoxo
Lina

6 komentarzy:

  1. Bardzo fajny blog ;*
    Ładny, prosty szablon.
    W wolnym czasie wszystko ładnie nadrobię ;)
    Zaobserwuje xd
    http://opowiadanielittlethings.blogspot.com/- zaobserwujesz u mnie? bd. wdzięczna ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. dawno mnie tu nie było przez problemy z netem, ale już nadrobiłam wszystkie zaległości :)
    fajny rozdział, dawaj szybko następny ;d

    u mnie pojawił się 7. rozdział http://socanwedoitalloveragain11.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Nominuję cię do Liebster Blog Award.
    http://myficdaydream.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Nominowałam Cię do Always the best blogs. Więcej u mnie w zakładkach ;)
    http://i-wish-i-knew-the-answer.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Pisz dalej !! Ja chce nowy rozdział, proszę :))
    15 rozdział u mnie na blogu !!!
    http://lifedreamscometrue.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń