wtorek, 2 kwietnia 2013

6. Jestem Kat....


Nie chciałam mówić Louisowi co stało się tam w parku, gdy on wyszedł na ulicę, mogłam się spodziewać że jeśli Andre był wstanie prawie zakatować to biedne zwierzę, to też bez problemu i mnie uderzy. Miałam podbite oko, a z wargi leciała mi krew, jednak najgorszy był ból w okolicach serca nie był on czysto fizyczny raczej moja psychika podświadomie działała. Jak można być takim bydlakiem? Nie wiem, Eleanor szybko uciekła zostawiła Andre i mnie samych, po jego pierwszym ciosie. Przez te wszystkie myśli przystanęłam na chwilę.
-Lou? - krzyknęłam a ten przystanął byliśmy już pod drzwiami weterynarza, jednego z najlepszych
-Co?-spytał zdezorientowany, po czym złapał na klamkę
-Ty będziesz mówił, od Ciebie zależy kto będzie odpowiadał za popełnione winy, wie że ją kochasz mimo tego co zrobiła. Znasz też prawdopodobnie moje zdanie na ten temat. Lecz wybór należy do Ciebie, jednak oni powinni zostać ukarani... -powiedziałam wchodząc zdyszana do weterynarza, a Lou tylko przytaknął
-Temu psiakowi potrzebny jest ratunek... - krzyknęłam na wejściu i po chwili pojawił się weterynarz i jakaś kobieta.
-Matko co się stało... - jęknął wet patrząc na ledwo żywego psiaka a ja spojrzałam na Lou....

----------Lou-----------------
Nie miałem za wiele czasu by to przemyśleć to co powiedziała Linni, jednak zgadzałem się z nią co do tego że i Eleanor pomimo mej miłości jak i Andre w ramach mojej nienawiści w stosunku do niego powinni zostać ukarani. Jak pomyślałem tak też się stało. Lekarz zabrał psa który nie byłem pewien czy jeszcze oddycha
-Temu psiakowi potrzebny jest ratunek... - krzyknęła Li na wejściu i po chwili pojawił się weterynarz z kobietą jakby pielęgniarką przy boku.
-Matko co się stało... - jęknął weterynarz -Wiecie kto mu to zrobił?!
-Tak wiemy -powiedziałem mimo że, w gardle miałem wielką gulę której za cholerę nie mogłem przełknąć
-Mario, zadzwoń na policję -powiedział weterynarz do dziewczyny w recepcji – trzeba spisać ich zeznania, Kat biegiem na salę, może zdołamy go uratować – wrzasnął po czym zniknęli za drzwiami. Ja opadłem na krzesło, czułem się słaby dawno nie było we mnie tego uczucia, jak się nie mylę podczas trwania x factora. W mojej głowie była burza myśli, spojrzałem na siebie ręce miałem zakrwawione tak samo jak koszulkę i spodnie. Łzy same napłynęły mi do oczu, po czym bez mojej zgody spłynęły po policzkach. Zakryłem rękoma twarz, nie był to najlepszy pomysł bo teraz i twarz upaćkaną miałem krwią psiaka. W głębi serca modliłem się by on przetrwał tę i kolejne noce, patrzyłem na białe drzwi tak jakbym czekał na coś, tylko na co? Na cud? Ktoś uklęknął przy mnie, spojrzałem w tą stronę, to była Li, krew spływała jej nadal po wardze, bo przy każdym jej słowie rana otwierała się na nowo, teraz zauważyłem że oprócz opuchniętej, obitej wargi jej prawe oko wygląda równie źle. W jej wzroku było tyle cierpienia, nie tylko mi oczy szkliły się.
-Lou, idź złóż zeznania – szepnęła prostując nogi i podając mi rękę podciągnęła mnie do góry. Przyjrzałem się jej mocno, mimo wszelkich obić, obtarć była śliczną dziewczyną na którą na pewno mało kto by zasłużył. Wtuliłem się w nią mocno
-Przepraszam, że poszliśmy do tego sklepu – bąknąłem pod nosem i spuściłem wzrok
-Lou, dziękuję że poszliśmy do tego sklepu, gdyby nie to nie uratowalibyśmy tego szczeniaka – Linn przerzuciła wzrok na drzwi
-Li, ja powiem im wszystko, wszystko... - szepnąłem jeszcze a ta skinęła głową i uśmiechnęła się delikatnie, zrobiłem to samo po czym opuściłem ją i poszedłem do pomieszczenia obok by porozmawiać z policjantami. Musiałem być silny i powiedzieć całą, calusieńką prawdę. Tak też zrobiłem....

-------------Linn-------------------
-Hej chodź tu – usłyszałam gdy odprowadziłam już wzrokiem Louisa. Odwróciłam się i zobaczyłam dziewczynę z recepcji która stała z apteczką w dłoni, - trzeba opatrzyć Ci rany – uśmiechnęła się nieśmiało, na co ja skinęłam głową i jęknęłam tylko. Nienawidziłam szczypania ran po wodzie utlenionej, wiedziałam też że bez szycia się nie obejdzie
-pewnie będę musiała wylądować w szpitalu by zszyli mi to – wskazałam na ranę, a Kat zaśmiała się
-spokojnie, myślę że mój tata będzie mógł Ci ją zszyć bez problemu, w końcu jest też lekarzem, co prawda od zwierząt ale jak widać i wśród ludzi jest bydło, bez urazy oczywiście nie mówię tu o Tobie – przyjrzała mi się, po czym chciała już lać wodę utlenioną
-Stój, czekaj zadzwonię tylko po kolegę by przyjechał po Louisa, lepiej by się przebrał i wyspał- Kat tylko skinęła głową na co ja usiadłam na krześle i wzięłam kurtkę Lou i wyciągnęłam jego telefon. Szybko połapałam się jak używać tego ustrojstwa i znalazłam w liście kontaktów numer do Liama. Zielona słuchawka... Pierwszy sygnał.... Drugi... Trzeci.... nic. Rozłączyłam się i wybrałam numer do Zayn'a ta sama procedura jak przy Liamie, ten jednak odebrał
-Louis idioto, miej poważny powód by dzwonić do mnie o tej porze, jeśli nie to Ci nogi z dupy powyrywam – fuknął zaspanym głosem do telefonu Zayn
-Hey Zayn, tu ja Linn słuchaj chciałam dodzwonić się do Liama jednak ten ma chyba za mocny sen -westchnęłam – potrzebuję Twojej pomocy wziąłbyś auto i przyjechał pod klinikę weterynaryjną pana Chartuni? Wiesz tą w centrum obok waszego ulubionego starbucksa na rogu. - nie znałam jeszcze nazw ulic, więc musiałam tłumaczyć.
-Co wyście narozrabiali? - spytał przestraszonym głosem Zayn po czym dodał – już jadę, będę za 15 minut – zanim zdążyłam mu coś wytłumaczyć rozłączył się.
-Okej jestem gotowa na ten zabieg – westchnęłam cicho ponownie po czym odwróciłam się w stronę Kat
-Hej, mogę Cię o coś spytać? - jej oczy zapłonęły a ja zrobiłam pytającą minę – Jak to jest, no wiesz znać kogoś sławnego? - w jej oczach było widać skupienie
-Hm, mogę zadać Ci to pytanie też, już znasz Louisa – zaśmiałam się – tak prawdę mówiąc nie wiem, znam ich dopiero kilka dni, ale nie wiem jak długo to potrwa... Prawdę mówiąc nie chcę im siedzieć na głowie, minęły 4 dni? A ja już myślę o powrocie – spuściłam wzrok i wtedy usłyszałam tylko
-Nie możesz tego zrobić – krzyknął Lou gdy wchodził do pokoju – nie zostawisz ani mnie ani ich wszystkich teraz, zrozumiano?! - był zły a może smutny, głos był pełen rozpaczy
-To dopiero myśli Lou – pisnęłam z bólu, warga piekła mnie strasznie mocno, zacisnęłam dłoń na nadgarstku Louisa z całych sił – kuuuuuur.... - nie dokończyłam bo wtedy wszedł Zayn wraz z Niallem gdy nas zobaczyli szczęki im opadły.

-------------Zyan-----------
Kiedy zadzwoniłam do mnie Lina i powiedziała że są z Louisem w klinice weterynaryjnej wiedziałem, że coś poważnego musiało się stać. Szybko wstałem i wleciałem do pokoju Niallara
-Niall wstawaj, coś się stało – ten jak na baczność wyskoczył z łóżka
-Oby to było coś ważnego – powiedział niezadowolony Niall
-Louis z Liną są u weterynarza, coś musiało się stać, Li dzwoniła byśmy przyjechali, znaczy żebym ja przyjechał lecz nie wiem czy przyda się im pomoc bo się rozłączyłem... Dlatego też potrzebuje Ciebie – spojrzałem prosząco na co on tylko ubrał dres i zeszliśmy na dół. Obaj w dresach i trampach zgarnęliśmy dokumenty i kluczyki do auta po czym wsiedliśmy do samochodu
-Oby tylko nas fotoreporterzy nie złapali, bo będzie źle, Paul nas zabije już i tak wiele się dzieje- jęknął Niall, miał rację strasznie narażamy się na plotki. Jechałem dość szybko, byłem przerażony oby nic im nie było. Jedno skrzyżowanie, drugie i trzecie. Zatrzymaliśmy się i szybko wybiegliśmy z auta. Zamknąłem je i wlecieliśmy jak stado bawołów jak nie gorzej do tej kliniki to co zobaczyłem wstrząsnęło mną wewnętrznie...

-------------Niall--------------------
Wbiegliśmy jak głupki do weterynarza i wtedy ujrzałem scenę, której nigdy nie chciałbym oglądać, gdybym mógł wymazałbym ją z pamięci
-Kuuuuuuuuuuuuuur.... - krzyknęła Li, jej oczy były zapłakane a warga pieniła się od wody utlenionej, nad nią stała jakaś dziewczyna pewnie pracowała tutaj a obok niej zakrwawiony od stóp do głów Louis...
-Matko, co wam się stało – pisnął Zayn z przerażeniem a ja tylko podszedłem do krzesła bo zrobiło mi się słabo, krew to coś czego nie lubię oglądać mój świat zaczął szarzeć aż nagle nie widziałem już nic.
-Niall głowa między nogi – usłyszałem jakby spod wody głos jakiejś dziewczyny, jednak nie byłem w stanie tego zrobić nie panowałem nad swym ciałem, ktoś mi pomógł
-Wdech – wydech Niall – to chyba był Zayn próbowałem opanować swe ciało, swe myśli nie było łatwo jednak po chwili wróciło wszystko do normy podniosłe się powolnie
-powiecie mi co się stało?- spytałem ich, nadal byłe blady widziałem swe odbicie w lustrze, jakbym ducha zobaczył.
-Louis opowiesz im? Ja muszę iść złożyć zeznania, aa potem chłopacy zabierają Cię do domu – usłyszałam tylko jego ale -Nie ma żadnego ale... chłopacy zabierzcie go – przytuliłam go mocno krew na naszych ubraniach zaczynała już zastygać, pomasowałam jego ramię po czym poszłam do drugiego pokoju na dość długą rozmowę, wiedziałam że ja będę miała więcej do tłumaczenia niż Louis, bo to ja Andresowi dopnę do sprawy pobicie...

-----------------Lou------------

Spuściłem wzrok, ciężko było mi o tym rozmawiać jednak wiedziałem że będę musiał.
-Chłopacy pogadamy po drodze, nie chcę jej tu zostawiać samej – spojrzałem na dziewczynę z recepcji -Kat? Tak? Dobrze mówię? -ta przytaknęła – Zostawię Ci mój telefon, dasz go Linie kiedy wróci, z niego ma napisać do Zayna albo Nialla sms'a okej, i kiedy się dowie czegoś o psiaku? - podałem dziewczynie swój telefon a ta tylko uśmiechnęła się delikatnie
-Jasne, tylko hmm najlepiej jakbyście potem kogoś przysłali po nią, ona jest w złym stanie to widać po jej uśmiechu gestach. Ona się martwi o was, nie o siebie – popatrzyła na naszą trójkę a ja posłałem w jej stronę ciepły uśmiech, miała rację chciała dla wszystkich dobrze dookoła, istny anioł.
-Do której będziesz tutaj? - spytałem ją
-Hmm, do około 9 rano – przeczesała palcami swoje ciemne włosy
-To hmm weź zapisz sobie numer, chłopcy który chce dać uroczej Kat swój numer?! - zaśmiałem się a jej policzki oblały się rumieńcem
-Niech weźmie mój – powiedział Niall po czym zapisał na jej kartce numer komórki -proszę -dodał jeszcze i wrócił na miejsce obok nas
-Okej, to jeśli ona do 8 stąd nie pójdzie zadzwoń do Niall'a, chociaż może ja wrócę tutaj nie wiem jeszcze. Która to jest 4, no to może. Aaa przekaż Linie, że biorę klucze do jej mieszkania. Powiedz, że chcę zabrać swoje rzeczy. - ta skinęła głową, po czym skierowaliśmy się do wyjścia
-do zobaczenia – krzyknęliśmy do niej na co ona pomachała tylko ręką.


----------------Kat-------------------
Nigdy nie przypuszczałabym, że ich kiedykolwiek poznam. To tylko część, ale zawsze jestem zdziwiona, że nie piszczałam tak chyba powinno być. Cóż, nie dałam za bardzo po sobie poznać, że jestem ich wierną fanką. Uśmiechnęłam się sama do siebie i wtedy drzwi się otworzyły wyszła z nich Lina, tak tak miała chyba na imię.
-Louis pojechał z chłopakami? - usiadła obok mnie na krześle
-Tak, aa tu jest telefon Louisa – podałam jej iphona – masz z niego napisać jak coś będziesz wiedziała do Niall'a albo Zayna. Aaaa i Lou zabrał klucze do Twojego domu, bo chce zabrać rzeczy które u Ciebie zostawił – ona skinęła tylko głową.
-Chcesz herbaty może? - spytałam na co ona skinęła głową że tak, zaczęłam robić po czym nasza rozmowa się rozwinęła. Dowiedziała się, że pochodzi z Middsommer, że przyjechała tutaj by zacząć nowe życie, i odnaleźć się na nowo. Że to że poznała chłopaków to tylko przypadek dzięki Ed'owi Sheeran'owi, opowiedziała mi też o Tonnym, o tęsknocie prawdziwej miłości swoich poglądach. Nie byłam jej dłużna. Wyjawiłam że mam 19 lat, nazywam się Kat Chartuni, mój ojciec jest właścicielem tej kliniki, że nie znam swej matki bo zmarła przy porodzie. Opowiedziałam jej o tym jak mieszkałam w Los Angeles do 15 roku życia, jednak ojciec postanowił się przeprowadzić tu. Że od tego czasu moje życie legło w gruzach, nie mam tu za wielu przyjaciół jednak jakoś sobie radzę, opowiedziałam o jej głównych marzeniach takich jak nauczenie się gry na gitarze, że chcę zostać stylistką. Opowiedziałam jej że jedno z głównych marzeń, tj poznanie One Direction spełniło się dzięki niej, dzięki tej sytuacji. Gdy skończyłam usłyszałam jak otwierają się drzwi stanęłyśmy obie z Liną na równe nogi
-Najbliższy tydzień, pokaże nam czy psiak przeżyje... - powiedział mój ojciec – jednak szanse są niewielkie, pies ma połamane wiele kości dodatkowo miał dużo obrażeń wewnętrznych...

---------------Lina------------------
Podczas naszej rozmowy, która biegła swobodnie wyszedł pan Ethan Chartuni i powiedział o szansach na przeżycie psa
-mam nadzieję, że przeżyje – mruknęłam a on spojrzał na mnie z uśmiechem po czym z przerażeniem, ja stanęłam przy lustrze nieco zdziwiona jego zachowaniem. No tak... Twarz umorusana, rozcięta warga z której co chwila leciała krew, ubrania całkowicie upaprane zastygniętą krwią. - przepraszam, ale czy nie zechciałby mi pan zszyć rany? - spytałam wskazując na wargę a on zaprosił mnie do swojego gabinetu
-wybacz ale nie mogę Ci dać znieczulenia, bo by mnie za to przymknęli – zaśmiał się na co ja z nieszczęśliwą miną odpowiedziałam tylko
-przeboleję... aa jaka jest możliwość pozbycia się blizny – spytałam go, był bardzo uprzejmy
-Hmm, dam Ci maści jednak jeśli chcesz całkowicie się tego pozbyć to pozostaje Ci zabieg laserowy, jednak blizna nie będzie zbyt wielka więc nie powinno być źle. Widziałem jak rozmawiasz z moją córką, słuchaj mam prośbę nie chciałabyś jej gdzieś wyciągnąć, całymi dniami uczy się czy pracuje, ale nie wychodzi ma 19 lat powinna się bawić, wiem że to moja wina i w ogóle... - zaczął mi się zwierzać, było to co najmniej dziwne ale rozumiałam go przerwałam mu
-oczywiście nie ma sprawy, jest strasznie sympatyczna, wyciągnę ją do ludzi a i może na zakupy skoro chce być stylistką niech pokaże co potrafi – zaśmiałam się a on ze mną, po czym zaczął szyć i mówić przy okazji
-jeszcze będę musiał iść na policję dzisiaj, sam muszę złożyć zeznania i przedstawić dowody przeciwko tym którzy to zrobili, właśnie gdzie Twój kolega? - posłał mi ciepły uśmiech i skończył szyć.
-kazałam chłopakom po niego przyjechać i zabrać do domu, ja sama zostałam nie mogłabym stąd wyjść. Ah oczywiście, jeszcze zapłacę za leczenie, a jak będzie możliwość to z chęcią przygarnę psiaka do siebie, mieszkam sama a tak przynajmniej miałabym towarzystwo na kilka lat.
-Daj spokój, nie musi.... - nie dałam mu skończyć
-Oczywiście że muszę,pieniądze tu nie grają roli zdrowie jest ważniejsze niż jakiekolwiek pieniądze -wstałam i wraz z nim powędrowaliśmy do Kat
-Kat, wystaw tej młodej pannie rachunek – zaśmiał się a Kat spiorunowała go wzrokiem już chciała coś mówić lecz zanim zdążyła ja poklepałam ją po ramieniu
-spokojnie! Sama chcę zapłacić, już Twojemu tacie tłumaczyłam że żadne pieniądze nie są tyle warte co zdrowie... kogokolwiek. - powiedziałam i gdy ona zaczęła wypisywać rachunek ja przeprosiłam ich na moment i zadzwoniłam do Zayn'a, tłumacząc że potrzebuję podwózki, że są jakieś szanse na przeżycie psa i tak dalej. Powiedział że Liam przyjedzie po mnie za 10 minut.
-Okej, Liam po mnie przyjedzie za 10 minut - podałam kartę kredytową Kat – a tak w ogóle Kat, nie zechciałabyś wpaść do mnie na kolację wieczorem? Będą chłopacy, poznasz ich wszystkich -serdeczny uśmiech zagościł na mej twarzy a jej oczy za błyszczały, pisnęła tylko co chyba miał znaczyć tak. - Haha, ok to tutaj – zaczęłam zapisywać jej numer i adres – masz na mnie namiary. Bądź o 17! - powiedziałam tylko zabrałam kartę, pożegnałam się i wybiegłam ponieważ Liam trąbił na zewnątrz.

--------------------Liam---------------
Jak ona wyglądała, jak co najmniej tysiąc nieszczęść.... Jednak coś w tym obrazie mi nie pasowało, tak czyżby... nie to nie możliwe. Ona się uśmiechała, ale nie tak jakby udawała tak najszczerzej prosto z serca. Jej ubranie było zakrwawione, a twarz nie wyglądała najlepiej
-Hej złotko, jedziemy – krzyknęła do mnie i przybiła mi piąteczkę
-Hej, źle wyglądasz a jednak dobrze, to jest podejrzane wiesz? - zaśmiałem się, mimo jej złego stanu fizycznego miałem wrażenie jakby odżyła w środku. -Aaa, nie jedziemy do Ciebie tylko do nas, chłopcy byli w nocy u Ciebie zabrali rzeczy na rano abyś się przebrała i zjadła z nami śniadanie... Ed'y też już jest u nas, chłopacy robią pyszne naleśniki a Louis zrobił ciasto czekoladowo-marchewkowe, bo nie mógł spać tak się niepokoił o Ciebie – dodałem jeszcze
-Dobrze, pojadę do was ale pod warunkiem, że wieczorem przyjdziecie do mnie na kolację, przedstawię wam Kat którą poznaliśmy w nocy z Louisem, jest bardzo sympatyczna, aaa dodatkowo weźcie kogo chcecie – machnęła ręką i się zaśmiała. Jej dobry humor udzielał się i mi, zacząłem nucić One way or another a ona po chwili do mnie dołączyła. Wysiedliśmy z auta i wbiegliśmy do domu śpiewając:

I’ m gonna get ya get ya get ya get ya
One way or another I’ m gonna win ya
I’ m gonna get ya get ya get ya get ya

Przybiliśmy sobie piątkę i zaczęliśmy się śmiać. Nie znałem jej z tej strony, Lina wciąż mnie zadziwiała.
-Wróciliśmy! - krzyknąłem po czym wszyscy zjawili się w drzwiach
-Trudno było was nie usłyszeć – wytknął język Harry i spojrzał na Linę ta dość szybko spuściła wzrok, przeraził się jak wszyscy chyba. Faktycznie wyglądała na zmęczoną, dodatkowo była pobita więc co się dziwić. Fioletowe limo pod okiem, rozcięta-zszyta warga.
-Chłopcy, nie patrzcie na mnie jak ufo, spoko... - westchnęła i zrezygnowana poszła do kuchni nałożyć sobie śniadanie. - Aaa tak w ogóle, to zapraszam was wieczorem na kolację... - ziewnęła.
-Mogłabym się u was przespać z godzinkę dwie? Kolacja o 19 jakbym zapomniała muszę być o 15 w domu jest 8 no to... - przerwała i ziewnęła kończąc posiłek – o 14 się zmyję stąd – skończyła, po czym Niall zabrał jej talerz a Louis zaciągnął na górę tyle ich widziano....

------------------------------------------------
Jest  6 rozdział. mam nadzieję że nie ma w nim powtórzeń, wydaje mi się że nie ma. Przyznam szczerze się starałam. Pojawia się nowa postać niejaka KAT CHARTUNI, teraz będzie się rozwijało to opowiadanie. Cała ta historia jest pisana przeze mnie na pełnym spontanie, prawdę mówiąc nie mam jakiegoś większego planu.

MOŻE SKOMENTUJESZ? ;)
będzie mi cholernie miło.

xoxo
Lina

poniedziałek, 25 marca 2013

5. Jak można być takim bydlakiem?


-------Linn-----------
Wbiegłam na górę, skacząc ze schodka na schodek. Zostawiłam Lou na dole bo co miałam zrobić, ten w tym czasie grał na mojej gitarze nucąc przy tym. Na ekranie wybrałam numer Eddy'ego, usiadłam na parapecie wypatrując na niebie sama nie wiem czego.
-Hej mała jak się czujesz? - usłyszałam zmartwiony w słuchawce głos Ed'a
-aaa okej – odpowiedziałam,cóż była to dość lakoniczna wypowiedź ale co miałam powiedzieć -odwieźliście Hazzę do domu? - spytałam trochę zastanawiając się po co zadałam to pytanie
-Tak odwieźliśmy Linny, nie martw się postaram się by Cię nie nachodził – mruknął do słuchawki
-Spoko, tylko pytam... Nie chcę go widzieć chyba w najbliższym czasie – zaśmiałam się nerwowo do słuchawki – hej Eddy, bo dzisiaj Lou zostaje u mnie na noc... ale nie chcę być jutro sama, poza tym muszę znaleźć jakąś pracę na pół roku zanim zacznę studia.-westchnęłam – pomógłbyś mi?
-Jasne Linny, ja miałbym Ci nie pomagać? Proszę Cię... Wpadnę rano z ciepłymi bułeczkami dla nas a Ty miej spokojny wieczór- zachichotał – z Lou będzie ciężko...
-Co Ty mi powiesz? Już udawał postacie z Kubusia Puchatka – zaczęłam rechotać do telefonu – dobra kończę Eddy! Śpij dobrze, dobranoc! - powiedziałam i zanim on odpowiedział, rozłączyłam się. Teraz jeszcze Niall, wyszukałam go na liście numerów i zadzwoniłam, pierwszy sygnał.... drugi... trzeci
-no cholera odbierz – jęknęłam i w tym samym momencie Niall odebrał
-Cholerą nie jestem... Jestem Niall... Niall który... - nie zdążył dokończyć bo mu przerwałam
-Tak, wiem Niall kanapkowy skrytożerca – zaczęłam się śmiać – w sumie dzwonię tylko by poinformować że jeden członek z waszego zespołu się zagubił u mnie a na dodatek zostaje u mnie na noc – uśmiechnęłam się pod nosem
-Czyżbym to był jaaa? - powiedział Niall
-Nope, Lou i dobrze o tym wiesz! Wpadnijcie jutro do mnie wieczorem na kolacje co? -spytałam grzecznie uspokajając się
-Nooo nie wiem nie wiem – szepnął smutny -skoro to nie ja tam jestem, to nie wiem czy mogę być jutro – pociągnął nosem
-no proszę proszę proszę!- zaczęłam się drzeć do telefonu tak, że po chwili w drzwiach pojawił się zziajany Lou z gitarą a ja położyłam tylko palec na ustach.
-Dobra, a może Ty wpadniesz do nas na kolację? - spytał Niallar – wiesz byłoby nam miło!
-No nie wiem, wiesz co dzisiaj się stało... Nie wiem czy chcę widzieć Hazzę – mruknęłam i spojrzałam na Lou, który momentalnie podszedł i mnie przytulił
-No ok pogadam z chłopakami rano dam Ci odpowiedź, a może pójdziemy po prostu wieczorem coś zjeść na mieście a potem do klubu? - usłyszałam dumę z jego pomysłu w glosie
-Noo myślę że spoko!- zaśmiałam się po czym dodałam łapiąc za rękę Lou – Niall kochanie muszę kończyć paa – powiedziałam i rozłączyłam się
-Kochanie? Do niego mówić kochanie?! - spojrzał na mnie Lou z wyrzutem
-wybacz, inaczej by dzwonił cały czas – zaśmiałam się biorąc go pod rękę – chodź misiaczku – ziewnęłam – idziemy oglądać film, jaki wybrałeś? - spytałam zaciekawiona zeskakując ze stopnia na stopień
-Shreka – zachichotał -mam straaaszną ochotę go obejrzeć, możemy? - zrobił wielkie maślane oczy
-Jasne – poczochrałam mu grzywę - chcesz jeszcze coś do picia? Albo do jedzenia? -spojrzałam na niego pytającym wzrokiem
-Czekoladę z bitą śmietaną i piankami, lody miętowe, popcorn iii eee ciastka z galaretką iiiii – zaczął wymieniać a ja zakryłam uszy -już już! To chyba musimy skoczyć do sklepu, bo nie wszystko mam... - Jęknęłam, uśmiechnęłam się do niego
-OK! To chodź! - zaczął wymachiwać rękami po czym ubrał płaszcz czapkę szalik i buty. Ja podobnie,Lou pomógł mi ubrać płaszczyk,po czym wypchnął mnie za drzwi a sam je zamknął na klucz. Podrzucając je wziął mnie pod rękę – o tej porze został nam tylko spożywczak – uśmiechnął się do mnie – mamy jakieś 15 minut drogi obyśmy nie zamarzli – dodał wyciągając telefon, odblokował go widziałam El na tapecie, Lou westchnął głośno na co ja go ścisnęłam mocniej
-dasz radę z nią czy bez niej, ja w to wierzę – uśmiechnęłam się delikatnie do niego
-a ja nie jestem taki pewien – odpowiedział spojrzał smutno – heeej chodźmy do McDonalda co?
-no okej, wierz mi że dasz radę, nie ważne jest jak długo ktoś z nami był, ważne ile pozostawił w nas siebie. Warto o tym pamiętać i pogodzić się z tym, że życie biegnie dalej – posłałam mu ciepły uśmiech gdy otworzył mi drzwi i gestem zaprosił mnie do środka. Zamówiliśmy Ogromne Mc Zestawy, Serniki, Latte, Herbatę o smaku jagodowym. Po czym usiedliśmy z dwoma ogromnymi tacami w kącie lokalu.

---------Lou-----------------
Znalazłem miejsce gdzieś na końcu, choć już widziałem spojrzenia dziewczyn mimo że, dochodziła już północ. Położyliśmy tacki pełne jedzenia na okrągłym stole po czym odsunąłem krzesło Linny
-obsługa pierwsza klasa proszę Pana! - zachichotała Linn po czym wysłała mi buziaczka
-Wiadomo lepszej nie znajdziesz! O patrz mamy szczęście – wskazałem za wielkie okno, śnieg sypał jak nie wiem
-Ooo noo – westchnęła – niech zima już się kończy, święta tuż tuż – mruknęła jeszcze i widziałem, że coś ją dusi i już chciałem pytać gdy nagle podeszły do nas dziewczyny nie 2 czy 3 a około 20 każda chciała zdjęcie, każda chciała autograf a dodatkowo jeszcze porozmawiać. Olały totalnie fakt że obok mnie siedziała Linny, która była nieco zażenowana całą tą sytuacją.
-Przepraszam was dziewczyny, ale nie mam teraz czasu siedzę z przyjaciółką jakbyście nie zauważyły i chcę z nią miło spędzić ten wieczór a w sumie już noc. Więc wybaczcie pojawcie się za 3dni na naszym koncercie w Planet Center obiecuję, że z chłopakami będziemy wtedy otwarci na wasze pytania i zdjęcia. - i poszły lecz na odchodne rzuciły kilka bluzg na Linny co widać było mocno ją zabolało
-nie przejmuj się Linny – uśmiechnąłem się do niej po czym złapałem za rękę
-Wiem Lou wiem, już tego nie zmienię wkopałam się w życie sławnych to już będę brnąć w tym bagnie. - zaśmiała się ponuro po czym zapiła nuggetsa herbatą jagodową
-Damy radę, uwierz mi znamy się krótko nawet bardzo ale z nami nie zginiesz, z tego co wiem Ed chce byś śpiewała z nim na koncercie... Szczerze? Nie dziwię mu się – spojrzałem na nią – Hej, co robisz w święta wyjeżdżasz gdzieś?
-Aaa... w tym roku świąt nie będzie, nie chcę może pojadę sobie w góry,a może posiedzę po prostu w domu? - wzruszyła ramionami – święta kojarzą się z ciepłem rodzinnym i szczęściem, od dłuższego czasu już go nie czuję a moje serce przepełnia pustka. Możliwe że też teraz to czujesz, lecz każdemu z nas przejdzie i będziemy nie raz szczęśliwi, cokolwiek możemy określić mianem szczęścia -zachochotała
-Oooo nie moja droga, albo pojedziesz do rodziny, albo będziesz na te dni moją rodziną i pojedziesz ze mną dodatkowo przyjdziesz na wigilię najbliższych zespołu...
-ale wiesz Hazza – powiedziała i spojrzała na mnie z uwagą
-wieeem ale damy radę, wymyślimy coś by nie było problemów – ziewnąłem kończąc „posiłek” -Linn chyba już dzisiaj nie zrobimy tych zakupów ani nie obejrzymy filmuuu idziemy do domu co?
-To chodź- dziewczyna złapała moją dłoń przy okazji wyrzucając opakowania po jedzeniu. Wyszliśmy i nawet nie chciało nam się rozmawiać, trzymałem jej dłoń śmieszne że znamy się nieco ponad dzień, na dodatek tyle samo jestem singlem. Właśnie ciekawe co robi teraz El czy siedzi sama i smuci się na myśl o zerwaniu? Nie... nie sądzę pewnie jest z tym chłopakiem Andre? Czy jak mu tam. Nie wiem, jest mi chyba przykro. Zależało mi na nas. Chciałbym walczyć o nią ale nie wolno mi. Jeśli będzie z nim szczęśliwsza, faktycznie nie mieliśmy za wiele czasu. Wolałem imprezować z chłopakami a może po prostu musiałem? Ciągłe wyjazdy ciągły brak czasu, czasem ta sława mnie męczy. Oddałbym wiele za parę normalnych chwil, prawie jak ta. Idę sobie z Linni ona sobie rozmyśla i ja sobie rozmyślam jest między nami nić porozumienia. Nagle dziewczyna szarpnęła moją rękę a do mnie doszły dźwięki skamlania psa i krzyki.
-Zostawcie go – Usłyszałem warknięcie Linn w stronę jakiś dzieciaków, nie to nie były dzieciaki byli w naszym wieku ale to nawet nie była młodzież a tym bardziej dorośli to były bydlaki które kopały przywiązanego go drzewa psa. Miał związane łapy wszystkie 4 razem piszczał a z pyska kapała mu krew, oczy miał smutne i przerażone... Odbijały się od światła księżyca i śniegu.
-Uuuu, bo co nam zrobisz – zaśmiał się jakiś chłopak i ruszył w stronę Linn, był postawny około 190 cm wzrostu na oko, miał blond grzywkę która nachodziła mu na oczy i skarpetę na głowie. Ubrany był w ciemne rurki i ciemny płaszcz. Podbiegłem do Linn i stanąłem przed nią murem
-Spieprzaj od niej... - Zacząłem podwyższać ton i spojrzałem mu prosto w oczy, zobaczyłem w nich błysk złości, niezaspokojonej agresji, chciał się wyżyć na tym psiaku, który na oko miał z 4 miesiące.
-Andy zostaw ich, chodźmy już stąd... - Usłyszałem głos, bardzo mi znajomy zahuczał mi w głowie a chłopak odwrócił się do dziewczyny która to powiedziała
-El, daj spokój co oni mogą nam zrobić? - zarechotał złośliwie patrząc na moją byłą już dziewczynę nie spodziewałem się tego... nie po niej. W moich oczach pojawiły się łzy Linn wyminęła mnie i wykorzystała chwilę nieuwagi Andre i odwiązała psa po czym wzięła go na ręce po czym położyła mi go w ramionach i kazała iść. Ja zszokowany całą tą sytuacją spuściłem wzrok przytuliłem ciężko dyszącego psa, łzy spływały mi po policzkach po czym kapały na zakrwawioną sierść psa. Nie zauważyłem nawet gdy znalazłem się na ulicy chciałem coś powiedzieć lecz gdy się odwróciłem nie znalazłem za sobą Linni.
-Linn? - jęknąłem zaniepokojony i spojrzałem na psa który dyszał już tak ciężko jakby miał wyzionąć ducha
-Biegnę – krzyknęła, gdy wybiegła z parku miała zakrwawioną twarz
-Jezu co Ci się stało, kto Ci to zrobił? - byłem tak zdenerwowany, że z podniecenia chciałem aż rękami machać co spowodowałoby zrzucenie psa na ziemię – ten jednak zawył z bólu
-Nie teraz Lou, gdzie jest najbliższy weterynarz? - powiedziała pośpiesznie – Bo każda minuta dla psiaka jest teraz cenna – dodała a ja tylko krzyknąłem byśmy szli, lecz zamiast iść pobiegliśmy, myślałem teraz tylko o psiaku choć widok El i tego człowieka migał mi przed oczami, nie oni nie zasługują na miano człowieka, jak mogli. No ja?!
Zapowiadała się prawdziwie ciężka noc, kolejna już....

poniedziałek, 11 marca 2013

4. Prawdziwy wojownik choćby upadł tysiąc razy to podniesie się i w końcu wygra...

--------Lina-------------

Leżałam tak na kanapie, nie należała do najwygodniejszych nie ma co się oszukiwać. Czułam ciepły, stabilny oddech Harrego na swoich plecach. Objął mnie ręką a potem się przytulił nie miałam powodu by protestować, tęskniłam za ciepłym dotykiem z drugiej strony nie czułam się z tym najlepiej, nie fair... Odwróciłam się i spojrzałam na śpiącego chłopaka wyglądał bardzo sympatycznie jak spał, w sumie oni wszyscy wydawali się być sympatyczni. Westchnęłam cicho pod nosem patrząc na niebo przez okno. Wyswobodziłam się z uścisku chłopaka i po cichu zaczęłam robić sobie herbatę. Trzy łyżeczki cukru, plasterek cytryny uśmiechnęłam się pod nosem. Herbata jak zawsze tak... wskoczyłam jak kot na blat i podkuliłam nogi a plecy oparłam o ścianę. Policzek przykleiłam do zimnej szyby a wzrokiem goniłam wszystkie spadające płatki śniegu. Bawiłam się łyżeczką którą wcześniej włożyłam do kubka, była ładna miała wygrawerowane biedronki, wszystkie sztućce w domu Ed'a miały takie grawery. Nie miałam głębszych rozmyśleń, przypomniało mi się jak Ed robił tą imprezę gdy się poznaliśmy. Wzrokiem szukałam miejsca gdzie siedziałam z Tonnym, gdzie śpiewaliśmy, gdzie było ognisko przez które niektórzy postanowili skakać.
-To było dobre - mruknęłam pod nosem z uśmiechem, poparzone pośladki żeby tylko. Zaśmiałam się. Uśmiech mi zmalał a oczy znów zaszkliły po nocy przychodzi dzień szkoda, że nie dla niego. Spojrzałam znów na Harrego po czym wstałam z łóżka, okryłam go porządnie kołderką a on tylko schował twarz w poduszce. Wzięłam notes leżący na stole i napisałam na jednej z wolnych stron, że poszłam do domu, że dziękuję za ratunek, że są najlepsi z dopiskiem swojego nr telefonu. Na nogi ubrałam rajstopy wzięłam ubrania do ręki a na piżamę płaszcz, był środek nocy wszędzie ciemno. Bezszelestnie wydostałam się z domu Ed'a. Chłodne powietrze otuliło  moje ciało, że aż zadrżałam pierwsze powolne kroki, coraz szybsze i szybsze aż bieg, chciałam jak najszybciej dostać się do domu było cholernie zimno, tak zimno że palce i nos mógłby mi odpaść. Pośpiesznie wyszukałam kluczy i otworzyłam drzwi. Bałagan był nie do opisania, niezmiennie od mojego wyjścia.
-DOŚĆ-krzyknęłam gdy zamknęłam drzwi. Włączyłam światła w całym domu poczułam przypływ energii. Wtargałam 7 walizek kolejno po schodach otworzyłam największy pokój. A następnie drzwi od garderoby. Prawdę mówiąc jeszcze tam nie byłam pozytywnie zaskoczona, wreszcie ogromne lustro. Z łóżka, materaca zdjęłam folię. Nie miałam okazji jeszcze spać na żadnym łóżku od kiedy się wprowadziłam "spałam" (o ile te 15 minutowe drzemki przemiennie z płaczem można nazwać snem) na kanapie. wyciągnęłam deskę do prasowania i żelazko, nastawiłam na grzanie po czym włączyłam laptopa wrzuciłam na Twittera " My first step in new life... " chwilę potem zrobiłam sobie zdjęcie z wojowniczymi pasami namalowanymi na policzkach i ogromnym uśmiechem wrzuciłam na face z podpisem "Prawdziwy wojownik choćby upadł tysiąc razy to podniesie się i w końcu wygra". Włączyłam głośno Cro i rapując po niemiecku wyprasowałam wszystkie ubrania a następnie umieściłam w garderobie. Nałożyłam nowe firanki, poukładałam książki w różnych miejscach domu na różnych półkach. Zakleiłam prawie 6m kwadratowych w sypialni zdjęciami, ramę łóżka obwiesiłam lampkami. Na łóżko rzuciłam poduszkę w postaci pingwina, jedna z wielu pamiątek po Tonnym. W łazience porozstawiałam rzeczy wyciągnęłam ręczniki i powiesiłam. Wokół obrazu wbiłam gwoździe na których powiesiłam ramki ze zdjęciami. Zdjęłam już wszystkie folie z mebli całego domostwa. Nakryłam szklany stół w jadalni i kiedy miałam pisać sms'a do Ed'a że zapraszam na śniadanie (Jakby nie patrzeć była już godzina 10) dostałam wiadomość " czemu księżniczka uciekła do swojego królestwa xoxo Hazz " uśmiechnęłam się "Musiałam zrobić porządek z życiem, Śniadanie u mnie? Linni " nie musiałam długo czekać na odpowiedź a w sumie kilka odpowiedzi, chłopacy zaczęli się rozpisywać a ja odpisałam tylko Ed'owi"Weź tą zgraję poparańców i przyprowadź na śniadanie" odpowiedź brzmiała "ok :* ".Włączyłam głośno płytę Jamesa Morrisona, przebrałam się w duży szary sweterek, rajstopy i szare ciepłe zakolanówki. Falowane włosy związałam w Mess'y Bunny'a, związałam wstążką kokardkę wokół. I poleciałam robić naleśniki. Śpiewałam głośno tańcząc przewracając je poprzez podrzut. Nagle usłyszałam głośne trzaśnięcie drzwiami i gwizdy odwróciłam się nieco przestraszona po czym wypuściłam powietrze
-cześć dzieciaki - wydarłam się - rozbierać się i siadać do stołu, zrobili tak jak powiedziałam. Moja mama to ma łeb, kupiła ogromny stół na 12 osób więc nie było problemu wszyscy zmieścili się. Ed podszedł do mnie i uśmiechnął się
-Linni widzę, że jest progres- rozejrzał się po pomieszczeniu a ja zaśmiałam się
-Bo widzisz czasu się nie cofnie, nigdy a ja jeszcze jestem za młoda by umierać cz fizycznie czy psychicznie - szepnęłam
-Wiem o tym, hej Twoje zdjęcie z rana zrobiło zamieszanie, Twoje zniknięcie okazało się, że Harry rano wstając przejrzał notes i go zamknął nie zauważając. - zaśmiał się i mocno mnie przytulił, taa nie zauważając - martwiłem się znów - szepnął i pocałował mnie w czoło
-Powinieneś obejrzeć resztę domu ale to po śniadaniu, siadaj bo zaraz nic nie zostanie - wskazałam na zajadających chłopaków i dziewczyny, nie było tam El - macie tu więcej - uśmiechnęłam się i na stole położyłam więcej naleśników, bitej śmietany, czekolady i serków.

Wszyscy byli pocieszeni. Spojrzałam na nich po czym wzięłam komputer do ręki i zrobiłam sobie herbatę gdy inni zajadali i pili sok.
-Pyyyyszne, naleśniki mnomnonm - Powtarzam Niall z Lou mając upaprane ręce czekoladę inni nosy twarze, jak przedszkole. Zadzwonił mój telefon spojrzałam na wyświetlacz *Mummy*
-No cześć, no co? - krzyknęłam próbując mówić głośniej niż cała ekipa
-No cześć Linni kochanie powiedz mi, co się wczoraj działo, dzięki Bogu żyjesz w internecie piszą, że zamarzłaś w parku, że płakałaś, że byłaś w jakimś klubie, że Ed Cię wykorzystał - gdy to usłyszłam mina mi zrzedła
-Serio? -spytałam z niedowierzaniem - Poczekaj wejdę na górę z laptopem zaraz ogarnę - powiedziałam do mamy, nie mówiąc nic reszcie z grobową miną opuściłam jadalnie i poszłam na górę, siadłam na łóżku i zaczęłam przeglądać strony internetowe, moje nowe zdjęcia z facebooka
-jacy oni są szybcy - jęknęłam podpierając głowę - no trudno mam nadzieje, że chłopacy pomogą mi z tym - zasmuciłam się
-ja się ciesze córuś, że znalazłaś tam sobie kogoś, ale nie szalej - zaśmiała się mama - jak się trzymasz?
-no do tej chwili nie było źle - westchnęłam - teraz jest nieco ciężej, dobra mamo kończę bo mnie wołają - powiedziałam i się rozłączyłam. Zaczęłam przeglądać zdjęcia i plotki była nawet taka jak Harry mnie przytula na kanapie - Chryste panie - podrapałam się po głowie, po czym weszłam na twittera pojawiło się wiele negatywnych w stosunku do mnie komentarzy. Następnie facebook tu był większy spokój o wiele, ale i tak wiedziałam że nie jest dobrze. Zbiegłam na dół
-chyba mamy problem....- szepnęłam patrząc na zebranych przy stole ludzi wskazując na laptopa

-----------Eddy-------------------

Lina odebrała telefon, przyglądałem jej się uważnie na początku miała słodki uśmiech jednak z czasem na jej twarzy zaczęło malować się przestraszenie z oburzeniem nie wiedziałem o co chodzi. Przycisnęła telefon do piersi i powiedziała, ze przeprasza ale idzie na górę. Zdziwiłem się, ale wiedziałem też że opowie wszystko jak wróci. Ludzie spojrzeli na mnie pytająco
-coś się stało? -spytał Zyan, a ja wzruszyłem tylko ramionami bo co mogłem powiedzieć. Chłopacy zaczęli się się wykłócać kto będzie wkładał naczynia do zmywarki więc dziewczyny zrobiły to za nich uspokajając ich. Wśród szmerów usłyszałem jak ktoś schodzi po schodach, to była Lina nie odzywała się tylko blado spoglądała na nas wszystkich
-Chyba mamy problem - jęknęła patrząc na nas - chyba ja narobiłam wam problemów. - spojrzała przepraszającym wzrokiem po czym pokazała zakładki w przeglądarce " Czy to nowa dziewczyna Ed'a Sheerana?! "," Co stało się na imprezie w Undergroud club?!" , "Ed zdradzony, jego nowa dziewczyna z Harrym [1D] " , "Kim jest nowa ulubienica One direction i Ed'a Sheerana i dlaczegochciała się zabić? " wszyscy troche w szoku trochę zdziwni, Niall za to roześmiany spoglądaliśmy na siebie nie wiedząc w sumie co powiedzieć
-aaa to jeszcze nie wszystko - mruknęła po czym włączyła swojego Twittera - Wybaczcie że to powiem, ale wasze fanki są psychiczne - skrzywiła się pokazując na komentarze typu " lepiej byś umarła " , "módl się byśmy się nie spotkały" choć były te miłe w których były słowa nadziei, że Linn dobrze wybierze, że życzą powodzenia.
-chyba rozpętałam wojnę - westchnęła a ja ją przytuliłem i pocałowałem w czoło bo co innego mogłem zrobić.
-to ja już widzę zaraz telefon od Paul'a który nas chce zniszczyć za to wszystko, Eddy u Ciebie aż tak źle chyba nie będzie.-powiedział Liam po czym spojrzał na Linę - a Ty się nie martw, jakoś zaradzimy - uśmiechnął się do niej a reszta przytaknęła
-cóż chyba dzisiaj jakaś konferencja nam się szykuję - powiedział Niall, Harry nic nie mówił, po chwili podszedł do Linn wyrwał mi ją z ramion i zaciągnął na górę, wszyscy się zdziwili ale to Lina była najbardziej przerażona. Zaczęła się dyskusja na temat tego co się wydarzyło dziś w nocy, przed chwilą i co się stanie...

---------Harry---------------------

Próbowałem się skupić, nie denerwować gdy zobaczyłem zdjęcie jej i moje na kanapie coś mnie ukuło, czułem złość ogromną złość na siebie ale przede wszystkim na nią, to była jej wina po co pojawiła się w naszym życiu, po co Ed ją wziął na tą imprezę, teraz będziemy mieli same kłopoty ja będę miał. Wstałem nie myśląc co robię, złapałem ją za rękę i pociągnąłem z całej siły i pobiegliśmy na górę. Nie wiedziałem co robię pchnąłem ją na łóżko po czym zatrzasnąłem drzwi od jej pokoju tak że spadła
jedna ramka na ziemię. Lina wstała ze łzami w oczach by ją podnieść jednak ja ją pchnąłem by znów wylądowała na łóżku
-Siedź i słuchaj - wydarłem się, nie wiedziałem jakie mogą być konsekwencje - dlaczego pojawiłaś się w naszym życiu?! Wiesz jakie będą teraz problemy? Jak mogłaś w ogóle, po co ja Cię ratowałem, po co MY Cię ratowaliśmy! Lepiej byłoby gdybyś zniknęła, i to jak najszybciej, stracę fanki, wszyscy na tym stracimy! - Darłem się na nią, nie panowałem nad sobą, nie zwracałem uwagi na to jak ona na to reaguje - Czy Ty zdajesz sobie sprawę co teraz się będzie działo? Twoje różowe życie się skończyło! - Darłem się a ona wstała chciała tylko podejść i podnieść to cholerne zdjęcie, pchnąłem ją trzeci raz, o ten trzeci. O ten raz za dużo upadła i uderzyła głową o podłogę wtedy też wbiegli Louis z Niallem a za nimi zdyszany Ed
-co tu się stało, Chryste- wydarł się Louis po czym złapał mnie za ramie i szybko wyprowadził, czułem się jak nic moja złość zaczęła zamieniać się w rozpacz. Odwróciłem się wychodząc, nie otworzyła oczu Niall trzymał ją za rękę a Ed próbował ją dobudzić zrobiło mi się szaro przed oczami ledwo dotarliśmy do ostatniego stopnia schodów, Obsunąłem się po ścianie i schowałem dłonie w twarzy, nie pierwszy raz tak działałem, nie pierwszy raz kogoś tak zraniłem, nie pierwszy raz moją ofiarą jest dziewczyna z tym, że tej nie znam. Nie zdążyłem jej poznać i już nie zdążę, jeśli coś jej się stanie to nie wiem co będzie, a jeśli się obudzi to wiem że mi nie wybaczy. Podniosłem głowę gdy usłyszałem szmery na szczycie schodów
-powinieneś iść na terapię - szepnął mi do ucha Lou, nie chciałem tego słuchać nie byłem chory, czasem po prostu nie panowałem nad sobą. Wróciłem wzrokiem na górę...

-----------Niall---------------------

Co za idiota, co za kretyn, wiedziałem że tak będzie on nie pierwszy raz tak działa, z Katty też tak było a ona cierpiałapotem długo jak on mógł
-Linni obudź się - szepnąłem i złapałem ją za rękę, patrzyłem na Ed'a który sprawdzał puls i klepał ją po policzkach by się obudziła. Tyle złego się przytrafiło a jeszcze to, on powinien panować nad sobą. Nie chcę go widzieć, nie teraz rozejrzałem się po pokoju był śliczny, musiała się nad nim napracować, zobaczyłem zbitą ramkę i kiwnąłem głową na Ed'a by podniósł.Przyglądałem mu się uważnie a ten tylko westchnął
-To zdjęcie Liny i Tonny'ego , ich pierwsze zdjęcie Tonny miał tu chyba z 16 lat ona 15... -mruknął a ja spojrzałem ze współczuciem najpierw na niego a potem na nią
-heej księżniczko wstajemy - powiedziałem gdy poczułem, że Linni ściska mi dłoń, ona tylko otworzyła oczy po czym je zamknęła
-wyjdźcie wszyscy -szepnęła nadal leżąc na ziemi, chowając oczy pod prawą dłonią - Ed, dziękuję za wszystko, ja... ja nie chciałam wam niszczyć życia i kariery - wyjąkała powolnie zdziwiły mnie jej słowa. co powiedział jej Hazza? Ktoś będzie musiał z nim porozmawiać i to jak najszybciej, ale to nie będę ja nie będę mógł mu spojrzeć w oczy po tym co jej zrobił.Wstałem tak jak dziewczyna poprosiła, wziąłem Ed'a i wyszliśmy...

--------Linn-----------------

-Siedź i słuchaj - wydarł się- dlaczego pojawiłaś się w naszym życiu?! Wiesz jakie będą teraz problemy? Jak mogłaś w ogóle,po co ja Cię ratowałem, po co MY Cię ratowaliśmy! Lepiej byłoby gdybyś zniknęła, i to jak najszybciej, stracę fanki, wszyscy na tym stracimy! -Krzyczał na mnie jak opętany a ja chciałam tylko podnieść zdjęcie, to było nasze pierwsze zdjęcie, na naszej ławce, to było nasze życie dlaczego nie mogłam go podnieść czemu rozkazywał mi w moich domu. Byłam zła, zła na siebie, na Ed'a na życie- Czy Ty zdajesz sobie sprawę co teraz się będzie działo? Twoje różowe życie się skończyło! - krzyknął raz jeszcze a ja wstałam nie będzie mnie szturchał, fałszywy i poprany Hazza, dziecko szczęście któremu zależy tylko na sławie fankach i by dziewczyny go uwielbiały. Nie chciałam tak... Kiedy wreszcie się podniosłam znalazłam w sobie siłę on mnie pchnął, ale byłam zbyt daleko od łóżka by na nim usiąść, upadłam i odleciałam. Czarno tam chyba nie było już nic. Po chwili jednak usłyszałam głosy, to wszystko stało się tak szybko
-wyjdźcie- szepnęłam schowałam oczy pod dłonią, a następnie pod drugą którą wyswobodziłam z uścisku Nialla zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w ich kroki, potem ciche rozmowy na dole, nie obchodziło mnie to czy są tam czy już ich nie ma podniosłam się powoli, wzięłam gitarę do ręki którą gdy już usiadłam nastroiłam i zaczęłam grać

To see you when I wake up is a gift
I didn't think could be real.
To know that you feel the same as
I do is a three-fold, utopian dream.
You do something to me that I can't explain.
So would I be out of line if I said,
I miss you.
I see your picture,
I smell your skin on the empty pillow next to mine.
You have only been gone ten days,
but already I'm wasting away.
I know I'll see you again whether far or soon
But I need you to know that
I care and I miss you

Łzy ciekły mi po policzkach, wtedy ktoś mnie przytulił to był Louis który też płakał, nie usłyszałam kiedy wszedł był zmartwiony
-To wszystko nie ma sensu-wtulił się tak mocno a ja zesztywniałam
-Co się dzieje Lou? -spytałam i podałam mu jedną z chusteczek które leżały na łóżku
-Eleanor zerwała, stwierdziła że i tak to nie będzie miało sensu, myślałem że po tej nocy to uratujemy ale jednak nie, dzisiaj rano powiedziała prawdę, że już dawno nie czuje się ze mną dobrze, że poznała kogoś innego z kim bardzo dobrze się dogaduje - spuścił wzrok a ja pogłaskałam go po czuprynie
-Nie przejmuj się jesteście młodzi, jeszcze do siebie wrócicie a jak nie to każdy związek jest nauką - spojrzałam na niego będzie OK, wszystko co zaczęte, kiedyś się kończy - mruknęłam - Lou wyglądasz na zmęczonego, wszyscy poszli? chcesz herbaty? - zmierzyłam go pytającym wzrokiem wyglądał jak tysiąc nieszczęść - powinieneś się przespać tak w ogóle
-Wiem, ze powinienem ale nie chcę wracać do chłopaków bo tam będzie wojna, ogólnie przepraszam za zachowanie Hazzy, ja wiedziałem że tak będzie a jednak Cię tam zostawiłem, wolałbym kakao. -dodał po czym zamknął oczy i westchnął
-Posłuchaj -wzięłam głęboki wdech - to nie Twoja wina, tylko jego ja nie wiem czy on kiedykolwiek jeszcze będzie mógł się do mnie zbliżyć, ale wątpię - uśmiechnęłam się smutno - nie wierzę w to co zrobił, i to nie Ty masz mnie przepraszać tylko on, ok chodź zrobimy kakao a jak chcesz możesz zostać u mnie na noc... - powiedziałam i wzięłam go pod rękę, poczułam się słabogdy wstałam więc przysiadłam
-źle się czujesz? - zapytał zatroskany kucając przy mnie
-kręci mi się w głowie tylko zaraz przejdzie - odpowiedziałam mrugając szybko oczami na co Lou wziął mnie na ręce przewiesił przez bark i poszliśmy - głupku puść - jęknęłam ale nie słuchał, zszedł ze mną na dół "postawił " na blacie a sam zaczął poszukiwania kubków, kakao i mleka. Poinstruowałam go i po 10 minutach wszystko było gotowe, nie obyło się bez stłuczki. Tzn Louis zbił kubek z prosiaczkiem nad czym bardzo ubolewał bo jak stwierdził była to jego ulubiona postać z Kubusia Puchatka, nie mogłąm przestać się śmiać
-Lou, ja zadzwonię do Ed'a a potem do Niall'a ok? - spojrzałam na niego przerywając mu historię o tym jak grał jednego z siedmiu krasnoludków w drugiej klasie podstawowej.
-No ok - zasmucił się - ale potem jesteś moja na cały wieczór, mieć takiego kompana do rozmowy to aż cud! - uśmiechnęłam się i rzuciłam tylko okej...


---------------------------------------
Jest i 4 przepraszam jeśli są jakieś błędy, mój komputer a wraz z nim przeglądarki łapią laggi cały czas.
dziękuję za ocenianie doceniam to bardzo :)
Pozdro!
LINN <3

środa, 6 marca 2013

3. And never give up...


----------Zyan-----------

Nikt z nas chyba nie spodziewał się takiej akcji, nikt nie spodziewał się, że poznamy ową dziewczynę która w 2 godziny po spotkaniu naprawi jeden związek, otrze się o śmierć i przestraszy wszystkich dookoła. Siedzieliśmy wszyscy w salonie u Ed'a jedni nerwowo stukali palcami inni załamywali ręce, Niall nie chciał nic jeść widać było, że jest zmartwiony. Hazza z Ed'em poszli na górę do Liny długo nie wracali. Perrie pogłaskała mnie po głowie a ja mocno ją przytuliłem. Dlaczego ona tak postąpiła, nierozsądnie uciekła, czemu płakała do kogo mówiła wpatrując się w niebo. Moją głowę przepełniały pytania wtedy Hazza zbiegł na dół
-Niall -powiedział do niego Hazza - albo ktoś inny, idźcie do Ed'a zróbcie mu kawy czy cokolwiek. Chłopak patrzy tępym wzrokiem w Linę a ta śpi... - jęknął
-Ja pójdę - powiedział Louis, Eleanor kiwnęła tylko na znak zgody. Chłopak nie czekając dłużej nalał Ed'owi kawy mocno ją słodząc i poszedł po schodach na górę i zniknął z mych oczu
-Kim ona w ogóle jest dla Ed'a? - spytał Niall patrząc na nas wszystkich, na co my wzruszyliśmy ramionami
-wiem tylko tyle - powiedział Harry - że pojawiła się u niego wczoraj a znają się od ponad roku... - westchnął po czym siadł 
-Bo widzicie... - usłyszałem głos Ed'a i jego ciężki krok na schodach

----------------Ed---------------------

Harry zaniósł ją na łóżko, włączyłem ogrzewanie najbardziej jak się dało. Położyłem obok a Hazza z drugiej strony chcąc oddać jej trochę naszego ciepła, przykryliśmy się i zaczęliśmy rozmowę 
-Dzięki Harry gdyby nie wy.. - szepnąłem choć może powinienem krzyczeć byle tylko Linn się obudziła
-Przecież wiesz, że jesteś dla nas jak brat nie zostawilibyśmy Cię z tym- powiedział drżąc ja już też zacząłem się wychładzać 
- Ed, skąd Ty ją znasz? - powiedział patrząc na Linn swoimi zmartwionymi brązowymi oczami.
-Poznaliśmy się rok temu na imprezie u mnie, przyszła do mnie dziś by coś dać resztę opowiem wam potem, nie chcę zbędnych pytań od wszystkich wolę wszystkim powiedzieć - mruknąłem nie będąc pewny czy dobrze zrobię opowiadając jej historię, jej i mojego przyjaciela.
-Ok, słuchaj idę na dół zaraz kogoś tu zawołam niech posiedzi bo ja chyba zamarzłem w jakiejś części - zaśmiał się a ja z wdzięcznością w oczach skinąłem głową, Hazza wyszedł szybko wtedy Lina też otworzyła powoli oczy
-Ed? - szepnęła cicho i pociągnęła nosem 
-ćć, nie mów nic bo będzie gorzej - przytuliłem ją a tej łzy naleciały do oczu, nie miała prawie siły jednak łzy same wypływały jej z oczu - przyniosę Ci herbatę powinnaś się ogrzać, najlepiej jak się wykąpiesz ale to po herbacie dobrze?
-mhmmm, dziękuję - powiedziała i schowała głowę pod kocem za to ja wstałem i skierowałem się do drzwi. Odwróciłem się jeszcze, widziałam jak łypała błyszczącymi od łez oczami ze szczeliny między łóżkiem a kołderką. Westchnąłem cicho i wyszedłem.
-O hej ja właśnie do was idę - powiedział Lou trzymając kawę - proszę - uśmiechnął się smutno a ja poklepałem go po plecach 
-idę na dół Lou, Lina się obudziła, zrobię jej herbaty i wrócę - powiedziałem po czym dodałem - nie zechciałbyś jej przez to kilka minut towarzyszyć? Wiesz martwię sie, że zrobi coś głupiego - spuściłem wzrok a Lou nic nie mówiąc wślizgnął się szybko do pokoju w którym leżała Linn. Na co ja nieco zdziwiony poszedłem na dół, moje kroki były ciężkie lecz pośpieszne nie chciałem jej zostawiać nawet na minutę, nawet z chłopakami. Schodząc usłyszałem rozmowy chłopaków
-Kim ona w ogóle jest dla Ed'a? - spytał Niall
-wiem tylko tyle - powiedział Harry - że pojawiła się u niego wczoraj a znają się od ponad roku... - westchnął po czym siadł 
-Bo widzicie... -powiedziałem dochodząc do blatu na którym stał czajnik jak to dobrze jest mieć kuchnie połączoną z salonem - ona była dziewczyną mojego przyjaciela można powiedzieć brata, traktowałem go hmm może nawet lepiej niż was - spuściłem wzrok a do oczu napłynęły mi ponownie łzy - przez ostatnie miesiące kontakt nam się psuł, coraz mnie rozmawialiśmy jakieś 3 miesiące temu straciliśmy już zupełnie kontakt. Ja pisałem on nie odpowiadał - szepnąłem a głos mi się łamał, Zyan nagle znalazł się obok i przytulił mnie - Wczoraj przyjechała Lina, bez zapowiedzi tak po prostu zapukała do moich drzwi przyszła z tym pudełkiem - wskazałem na nie - Tonny trzymał je, kiedyś tak sie umówiliśmy tam są zdjęcia wspomnienia nasze piosenki, pamiętniki wszystko. - wziąłem głęboki wdech - wracając, przyjechała spojrzała na mnie smutno, nie wiedziałam co się stało, czemu przyjechała sama. Siedzieliśmy tak razem tu - wskazałem na kanapę - a ona mi powiedziała, że Tonny nie żyje.. nie żyje od 2 miesięcy, że miał przeszczep, że były komplikacje rozumiecie?! - podwyższyłem głos - a mnie przy nim nie było prawie nikogo przy nim nie było, bo on nie chciał by inni martwili o niego. Nie zdążyłem się z nim pożegnać - zsunąłem się po ścianie trzymając kubek herbaty dla Linni - wiecie ile ona musiała przeżyć? Ja muszę się nią zaopiekować, ona chce zacząć nowe życie, jest silna ale nie wiem czy na tyle, dlatego muszę przy niej być. Tonny nigdy by mi nie wybaczył tego, ze jej nie pomogłem nie wspierałem. On specjalnie zostawił jej mój numer, zawsze tak robił gdy się działo coś nie dobrego, i ja tak robiłem. - położyłem kubek na ziemi i schowałem twarz w dłonie - ja sobie nigdy nie wybaczę, że on nie żyje, że ja nie wiedziałem - mruknąłem przez dłonie, wtedy też poczułem chłodny uścisk a po moim ciele przeszły ciarki...

------------------Louis--------------------

Gdy Ed poprosił mnie bym potowarzyszył Linie, nie wahałem się po cichu wślizgnąłem się do jej pokoju, a ta momentalnie się podniosła bacznie mnie obserwowała
-hej - pociągnęła nosem spojrzałem na nią i uśmiechnałem się delikatnie
-cześć, jak się czujesz? - spojrzałem na nią i usiadłem z boku jej łóżka 
-jak rozmrażająca się królowa śniegu - skuliła się mocno i delikatnie uśmiechnęła, była piękna cholernie piękna jej wielkie oczy błyszczały w świetle małej lampki.
-... bo wiesz - spojrzałem na nią - chciałem Ci podziękować za uratowanie mojego związku - w moich oczach pojawiły się maleńkie kropelki - wiesz, czasem potrzebna jest osoba trzecia która pokaże Ci i wytknie błędy - uśmiechnąłem się smutno do niej - czasem tak się dzieje, każdy coś spieprzy a nawet tego nie widzi, każdy by chciał by było dobrze ale tyle kłopotów się rodzi, tyle przeszkód -westchnąłem a ta gniewnie spojrzała na mnie
-słuchaj - szepnęła - opowiem Ci moją historię może ona będzie dla Ciebie nauką a może to olejesz i uznasz tylko za moje puste słowa, jedyną prawdziwą przeszkodą i problemem w życiu są choroba i śmierć. To jest jedna jedyna rzecz, JEDYNY powód który może wszystko zniszczyć, zmienić coś nieodwracalnie... tak - zamyśliła się na chwile - miałam chłopaka, którego bardzo kochałam Lou, nadal go kocham ale teraz mnie i jego dzieli kilkaset km plus pare metrów w dół. - podciągnęła nogi najmocniej jak mogła jakby chciała ukryć, gdy powiedziała o odległości ciarki przeszły po moim ciele - albo kilka kilkanaście kilkadziesiąt czy kilkaset kilometrów, gdzieś w niebie - łzy ciekły po jej policzkach tak jak wtedy na balkonie, przytuliłem ją mocno, było mi jej szkoda - dlatego wtedy na was na krzyczałam uwierz mi wasze problemy są błahe ja z Tonnym też nie zawsze się widywaliśmy gdy on wyjechał na roczną wymianę, myślałam że oszaleję, były kłótnie i godzenia się. Byliśmy ze sobą od początku szkoły średniej, dziewięć miesięcy temu dowiedzieliśmy się, że ma białaczkę - wzięła głęboki wdech, czułem jak moja koszulka robi się coraz bardziej mokra od łez od potu, sam już nie wiem miałem mętlik w głowie - on nie przeżył rozumiesz? To jest nie fair, cholernie nie fair on chciał żyć, ja chciałam żyć, chcieliśmy być na zawsze razem - szepnęła usłyszałam jak powoli wydycha powietrze a jej cała uwaga jest skupiona na pierścionku - bez urazy Lou, ale czasem nachodzi mnie myśl, że takie pary jak wasza nie mają prawa bytu, że z jakiej racji wy możecie być szczęśliwi a ja nie? - spojrzałem na nią, miała trochę racji ciągłe kłótnie o głupoty, obrażanie się, tupanie nogami ale to jest nic - przepraszam, ja nie wiem czy kiedyś się podniosę po tym co się stało - szepnęła i spojrzała na mnie
-spokojnie, podniesiesz się wierz mi, że wiem co czujesz gdy byłem młody, zanim jeszcze stałem się sławny miałem podobną sytuację trochę to trwa, zanim zaczyna się widzieć kolory w życiu, ja co prawda miałem wtedy 13 lat nie zamierzałem ślubu - wskazałem na jej palec po czym wziąłem ją za rękę - ale wiem, że dasz radę. Zawsze sobie tłumaczę to tak, że ta osoba nie chciałaby bym cierpiała, trzeba żyć pełną piersią " and never give up " - zaśmiałem się nucąc sobie coś 

--------------------Linn----------------

-"and never give up " - zanucił chłopak, poczułam ciepło w sercu ja pomogłam mu wcześniej a on mi teraz
-hmm Ed coś nie wraca - rzuciłam - sprawdzimy co z nimi? - uśmiechnęłam się blado
-no nie wiem nie powinnaś - podrapał się po brzuchu Louis - aa dobra jak coś Cię przytrzymam jak będziesz spadała ze schodów 
- zaczął się śmiać chłopak a ja zrobiłam zeza i wystawiłam język 
-to chodź - zawinięta w kołderkę niczym w kokon zaczęłam dreptać tip topami za Lou, zeszliśmy po cichu na dół gdzie usłyszeliśmy opowieść Ed'a 
-Bo widzicie... -powiedział Ed - ona była dziewczyną mojego przyjaciela można powiedzieć brata, traktowałem go hmm może nawet lepiej niż was przez ostatnie miesiące kontakt nam się psuł, coraz mnie rozmawialiśmy jakieś 3 miesiące temu straciliśmy już zupełnie kontakt. Ja pisałem on nie odpowiadał. Wczoraj przyjechała Lina, bez zapowiedzi tak po prostu zapukała do moich drzwi przyszła z tym pudełkiem - Eddy wskazał na nie, leżało tam gdzie je zostawiliśmy przed imprezą - Tonny trzymał je, kiedyś tak się umówiliśmy tam są zdjęcia wspomnienia nasze piosenki, pamiętniki wszystko. Wracając, przyjechała spojrzała na mnie smutno, nie wiedziałam co się stało, czemu przyjechała sama. Siedzieliśmy tak razem a ona mi powiedziała, że Tonny nie żyje.. nie żyje od 2 miesięcy, że miał przeszczep, że były komplikacje rozumiecie?!A mnie przy nim nie było, prawie nikogo przy nim nie było, bo on nie chciał by inni martwili o niego. Nie zdążyłem się z nim pożegnać wiecie ile ona musiała przeżyć? Ja muszę się nią zaopiekować, ona chce zacząć nowe życie, jest silna ale nie wiem czy na tyle
-ścisnęłam rękę Louisa mocno po czym powoli pokierowałam się w kierunku Ed'a wszyscy patrzyli na mnie jakby zobaczyli ducha, w sumie się im nie dziwię blada jak ściana zawinięta w kołdrę. Na dodatek mój krok był szybki lecz chwiejny było blisko a dwa razy bym się wywróciła gdyby Zyan mi nie pomógł podejść - dlatego muszę przy niej być. Tonny nigdy by mi nie wybaczył tego, ze jej nie pomogłem nie wspierałem. On specjalnie zostawił jej mój numer, zawsze tak robił gdy się działo coś nie dobrego, i ja tak robiłem. Gdy skończył moje oczy były pełne łez, otuliłam go lodowatymi dłońmi i ścisnęłam 
-nie przejmuj się Ed, ja sobie radę dam - szepnęłam i uśmiechnęłam się, w głowie jednak planowałam już kolejny zamach na moje życie nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że teraz wiele się zmieni. Dowiem się z gazet o sobie kim to ja nie jestem i z kim nie chodzę czuję, że teraz oprócz ze sobą będę musiała walczyć z całym światem. Podniosłam się powoli Niall złapał mnie w pasie a ja wskazałam na kubek którego nie zdążyłam podnieść. Ed wstał i podał mi go - cóż Eddy tak prawdę mówiąc Twoja herbata miała być czymś ciepłym a nie zmrożonym - zarechotałam a ten trochę się rozpogodził - tak prawdę mówiąc ja chyba będę się zbierać - powiedziałam a Ci na mnie spojrzeli jak na kretynkę
-no chyba sobie żartujesz - krzyknęli wszyscy - dzisiaj zostajemy razem u Ed'a a jutro ktoś z nas Cię odprowadzi - dodał Liam - poza tym weź lepiej to - chłopak podał mi pudełko leków na przeziębienie, a ja spojrzałam na niego krzywo - no co? Gwarantuję Ci jutro 40 stopni gorączki - zaśmiał sie i poczochrał mi włosy, świetnie teraz wyglądałam już nie tylko jak 101 nieszczęść teraz można było to spotęgować do n-tej. 
-dzięęęęęęęęęęęęęęęęęęęki - jęknęłam po czym szybkim tuptaniem pingwina poszłam na górę rzucając tylko, że idę wziąć prysznic zostawiłam ich we wzburzonej dyskusji już nawet nie wiem o czym, chyba nawet nie chciałam wiedzieć....

------------Niall------------------

*Ta dziewczyna wydawała się być tak spokojna mimo że wybuchała płaczem, mimo że miała taką historię była siłaczką, w pełni oddała się komuś kto odszedł, nie pozostawiła go gdy potrzebował to było coś mało kto by dał radę, mało kto by sobie pozwolił na tyle cierpienia. W końcu łatwiej jest uciec, patrząc tylko na własne potrzeby, Lina musiała kochać tego cholernego Tonny'ego ciekawe jak wyglądał* Włączyłem facebooka i wyszukałem jej profil, zaprosiłem do znajomych. Ona nadal z nim jest w związku na facebooku, no tak dziwne byłoby nie być, gdy zobaczyłem jej zdjęcie z tym chłopakiem zabrakło mi tchu, zakrztusiłem się, a wszyscy na mnie spojrzeli a potem na telefon
-Cooo tam masz?! -Krzyknął Harry i rzucił się na mnie i wziął telefon, gdy zobaczył mina mu zrzedła 
-Biedna - spojrzał po czym wszyscy zaczęli przeglądać jej zdjęcia i wzdychać nawet Zyan, Lou i Liam którzy mieli obok swoje dziewczyny
-Ona jest piękna - mruknął Zyan,za co Perrie zmroziła go spojrzeniem na co on ją przytulił i pocałował w usta - ale nie tak piękna jak Ty - zaśmiał się choć widziałem, że nie było to w pełni szczere. W sumie zdziwiło mnie to, eh mam nadzieję, że uda mi się jej pomóc jeszcze, że może przeze mnie będzie sie uśmiechała...

-------------Ed-------------------

-ja sprawdzę co u Liny i chyba pójdę spać - odpowiedziałem gdy wszyscy uspokoili się po oglądaniu zdjęć dziewczyny, na co inni tylko kiwnęli głowami i zaczęli się wykłócać kto gdzie i z kim śpi 
-Ja chcę... - darli się - nieee bo jaaaaa! - ryczał Hazza
-Dzieci uspokójcie się jest środek nocy - wykrzyczała Lina która siedziała na schodach i oglądała całe to ZOO - tak w ogóle to nie ma czego oglądać na tym facebooku, twitterze, myspace i innych dziwnych portalach - wzruszyła ramionami na co wszyscy się zdziwili
-Od kiedy nas oglądasz - spytała Eleanor zdziwiona a dziewczyny podzieliły jej szok
-Od dłuższego czasu -  wyciągnęła nogi na których miała moje kapcie-łapki - Robimy tak, są 4 pokoje i kanapa. 3 Pary zajmą 3 pokoje. Jazda na górę - rozkazała a tamci potulnie poszli na górę żegnając się, co mnie zszokowało nikt nigdy ich tak nie poustawiał jeszcze - to zostaliśmy my spojrzała na mnie, Nialla i Hazzę
-Ja chcę w łóżkuuuu - jęknął Niall w sumie przyznałem mu rację czułem się tak zmęczony, że nie chciałem spać na sofie 
-Ed, bierz Nialla na górę - a ja na nią spojrzałem, źle mi  było z tym że ona będzie musiała tu spać na kanapie dodatkowo z Harrym, już chciałem otworzyć usta ale one mnie wyprzedziła - nie ma ale! nie ma was tutaj -powiedziała tylko a my poszliśmy

-----------Harry------------------

Spoglądałem jak dziewczyna się rządzi i podporządkowuje sobie wszystkich po kolei, zdziwiłem się zawsze to ja sobie wszystkich podporządkowywałem a teraz ona i do tego w jakim czasie
-jak śpimy? - spytała Lina patrząc jak rozkładam sofę 
-razem, na sobie, grzejąc się ciałami - wytknąłem język i puściłem oczko a ta zamiast jęknąć z podniecenia tylko przewróciła oczami - czemu ja Cię nie podniecam - jęknąłem a ta się zaśmiała
-tak już mam po prostu, gdy odda się serce raz, to wiadome że drugiego razu nie będzie - pokręciła głową a ja się skrzywiłem
- i tu się mylisz -odpowiedziałem tylko uśmiechając się po czym moje ciało wylądowało na środku rozłożonej sofy. Dziewczyna spojrzała na mnie z oburzeniem - no co? - wyszczerzyłem swoje ząbki i poklepałem miejsce z boku sofy. Lecz ta poszła zgasić poszła w stronę drzwi, już miałem protestować gdy zauważyłem, że Linni poszła tylko zgasić światło a po chwili leżała już obok mnie 
- to dobranoc - zamruczała tylko a ja ją objąłem, nie protestowała tak szczerze to już nic nie odpowiedziała. Moje serce powoli zwalniało, odpłynąłem...



---------------------------------------
Pojawia się 3 rozdział, trochę się nad nim napracowałam jest powtórzenie w jednym miejscu wiem, tam po prostu się na siebie nachodzą sytuacje
czytasz-komentujesz 
chciałabym waszych przeczytać wasze opinie, serio nie wiem czy coś zmieniać czy nie

xoxo 
Lina

wtorek, 5 marca 2013

2. I tak stopniami aż w szaleństwo, które Trawi go teraz z wielkim naszym żalem.


-Lina jestem - uśmiechnęłam się delikatnie i spojrzałam po ludziach zebranych wokół stołu
-no czeeeść! - krzyknęli równo - Zyan, Niall, Perrie, Danielle, Eleanor, Harry, Liam, Louis - szybko przedstawili się ale już nie zwróciłam na to uwagi bowiem przede mną pojawiła się podstawka pełna shotów. Uśmiechnęłam się delikatnie w głębi siebie po czym rozejrzałam się po ludziach 
- czy nie ma ktoś ochoty? - spytałam nieśmiało podsuwając podstawkę z wódką, lecz Ci podziękowali no jedynie Harry? tak chyba miał tak na imię i oczywiście Eddy
-no to na zdrowie - powiedział Ed podnosząc kieliszek w górę i inni się z nim drinkami czy kieliszkami. Zamyśliłam się wszyscy wyglądali na takich szczęśliwych, nawet Ed całkiem dobrze się bawił zdrowia mam za dużo, więc po co za nie pić. Ja potrzebuje szczęścia dużo, choć tego dawnego szczęścia i spokoju ducha nigdy nikt ani nic mi nie wróci. Westchnęłam wtedy też poczułam, że ktoś szturcha mnie palcem w udo pod stołem to był Ed a ja potrząsnęłam głową
-Hmmm? - mruknęłam cicho po czym wypiłam dwa shoty pod rząd
-Nie siedź taka zamyślona, dawnego szczęścia nikt ani nic Ci nie odda, ale może czas na nowe szczęście - przytulił mnie mocno a ja westchnęłam wzruszona, zastanawiając się czy on umie czytać w myślach, spojrzałam na chwile na jego twarz wyglądał na takiego zatroskanego 
-Wiem Ed, wiem... ale nie mogę po prostu zapomnieć - spuściłam wzrok - zaraz wrócę... idę się przejść - wstałam nieco chwiejnym krokiem po czym powolnie i ostrożnie przeszłam bokiem parkietu przyglądając się wszystkim szczęśliwym parom, znajomym. Trudno uwierzyć, że przez jednego człowieka Twoja harmonia i równowaga mogą zostać tak zachwiane. Weszłam po schodach trzymając się poręczy po czym otworzyłam drzwi balkonowe. Słyszałam, że ktoś się kłóci ale nie obchodziło mnie to zbytnio, nie chciałam nawet na tą parę patrzeć.Stanęłam przy balustradzie na której też położyłam drinka po czym z torebki wyciągnęłam paczkę papierosów tak dawno nie paliłam, Tonny tego nienawidził ale teraz go już nie ma, nie ma i nie będzie, -oddałabym resztę moich dni, żeby spędzić ten jeden z Tobą, żebyś teraz tu był - szepnęłam po czym Czarne od tuszu łzy pociekły mi strumieniami po moich zaróżowionych policzkach...

--------------Louis------------------
-Nie rozumiesz, że to nie ma sensu Lou? - krzyknęła na mnie
-Ale co nie ma sensu dlaczego nie ma sensu?! - wydarłem się nieco zagubionym i zszokowanym głosem, przed chwilą Eleanor poprosiła mnie o rozmowę ale nie mogłem uwierzyć, że skończy się ona kłótnią a co gorsza rozstaniem
-Jesteśmy już ze sobą kilka miesięcy, ale ja tego nie czuje do Ciebie co Ty do mnie - wydarła się - nie mamy czasu dla siebie, Ty jesteś w trafie ja w szkole na dłuższa metę to nie ma sensu - El zaczęła wymachiwać rękami a wtedy usłyszeliśmy huk drzwi balkonowych. Przyszła Lina, widać że na dużo sobie pozwoliła jeśli mówimy o alkoholu, jednak nie umiałem oprzeć się wrażeniu, ze nie jest szczęśliwa, a wszystkie jej uśmiechy są udawane. Czy jest fałszywa? Nie mam pojęcia. Może ma problemy ale nie znamy się, nie mam czasu się teraz martwić o nieznaną mi osobę. Ostatni raz spojrzałem na nią lecz ona nawet nie odwróciła się w naszą stronę, była jakby nieobecna - Zrozum Lou - dodała ciszej Ele - Ja chciałabym, ale ta magia zniknęła, może mi się wydaje może będę tego żałować... -chciała dokończyć ale przerwało nam pociąganie nosem i głośny oddech Liny
-oddałabym resztę moich dni, żeby spędzić ten jeden z Tobą, żebyś teraz tu był - dziewczyna spoglądała w niebo, tak jakby kogoś chciała tam zobaczyć, zdziwiło mnie to czy ona kogoś straciła, a może co gorsza jest chora psychicznie? niee Ed by sie z nią wtedy nie zdawał. Przerwałem rozmyślanie o niej i wróciłem do mnie i Eleanor. Wiedziałem jak wiele znaczy dla mnie Eleanor, nie mogłem jej stracić
-El.. - szepnąłem spoglądając na nią, już chciałem skończyć swój miłosny wywód gdy nagle ktoś mi przerwał
-Jeśli z powodu błahych powodów zerwiecie, bo brak wam czasu czasem dla siebie, bo nie możecie być ze sobą 24 godziny na dobę, popełnicie ogromny błąd. Widać po was, że się kochacie. Jeśli zerwiecie to jaki sens będzie miał każdy inny wasz związek? Z każdym po paru miesiącach będziecie zrywali bo coś się zacznie psuć? Nie można wyrzucać do śmieci czegoś bo się zepsuło, trzeba naprawić to do cholery - spojrzałem zszokowany to była Lina, patrzyła na nas zła i zapłakana - nie spieprzcie tego co macie, bo może już nigdy więcej nie dostaniecie takiej szansy, zawsze będziecie cierpieć... Nigdy się nie podniesiecie - dziewczyna rzuciła papierosa i wbiegła do środka a my z El staliśmy trzęsąc się, słowa Linn zrobiły na mnie potworne wrażenie przytuliłem Eleanor 
-przepraszam - szepnąłem po czym uroniłem łzę - znajdę dla Ciebie więcej czasu, przestaniemy tyle wychodzić na imprezy... Zaczniemy razem spędzać wieczory - Eli spojrzała na mnie ze łzami w oczach i mocno wtuliła się we mnie a ja obdarowałem ją krótkim lecz namiętnym pocałunkiem.
-Lou chodź kochanie do środka, chyba musimy podziękować dziewczynie która nas uratowała - powiedziała delikatnie uśmiechając się. Tak, to był dobry pomysł choć nie wiem czy kiedykolwiek jej się odwdzięczę, nagle nasze problemy odeszły daleko straciły na wartości.
-Hej widzieliście Linę? - spytałem uśmiechając się do ludzi przy stoliku, lecz Ci pokręcili przecząco głowami - Ed możemy pogadać? - spytałem puszczając El która szła podzielić się wiadomościami z Perrie, jak zwykle z resztą.
-Co jest młody? - Eddy klepnął mnie po plecach i spojrzał nie wyraźnie widać było że coś go trapiło, że brakowało w nim pogody ducha 
-Bo... hmmm, byliśmy z Ele na balkonie, kłóciliśmy się, przyszła Lina chcieliśmy dalej dyskutować ale usłyszeliśmy płacz Twojej przyjaciółki po czym ona.. Ona uratowała nasz związek, powiedziała nam że w życiu nie można wyrzucać starych zepsutych rzeczy by zamieniać je na nowe, tylko trzeba naprawiać. Mówiła też że oddała by resztę swych dni by się z kimś zobaczyć, nie bardzo rozumiałem o co chodzi, ona uciekła teraz chciałem jej podziękować ale ona tu nie wróciła, słuchaj martwię się - 
Wiedziałem, że Ed się zmartwi złapał się za głowę i zaczął nerwowo się drapać po brodzie, nie wiedział co powiedzieć

------------------Lina-------------------
-nie spieprzcie tego co macie, bo może już nigdy więcej nie dostaniecie takiej szansy, zawsze będziecie cierpieć... Nigdy się nie podniesiecie - zaczął mi się łamać głos, czemu się wtrącałam zrobiło mi się głupio,w końcu to ich życie rzuciłam papierosa i uciekłam. Wyszłam z klubu miałam na sobie tylko sukienkę i sweterek śnieg sypał bardzo mocno. Pociągnęłam nosem i postanowiłam iść przed siebie, jeśli zamarznę niewielu będzie płakało - wędrowałam ulicami łzy wciąż spływały po mych policzkach, czułam jak na łzowych szlakach pojawia się lód powoli traciłam siły, nie chciałam już iść usiadłam na ławce i włożyłam roztrzęsioną rękę do torebki wyciągnęłam z niej telefon i kartkę na której miałam zapisany numer Ed'a 
-chyba to jeszcze nie czas by zamarznąć i umrzeć, jestem za słaba na śmierć a może za silna - szepnęłam z niewielkim uśmiechem po czym wystukałam numer Ed'a i zacisnęłam zieloną słuchawkę...

----------------Ed----------------------
Nie mogłem sobie wybaczyć, że sam ją puściłem nie wiedziałe co ze sobą zrobić nie miałem jej numeru tylko jej płaszcz rękawiczki i czapkę, nie było jej w klubie i w najbliższej okolicy. Wszyscy się zmartwili szczególnie Lou 
-rozdzielmy się i poszukajmy jej - krzyknął Zyan po czym zaczął liczyć osoby nie pijące - cóż chyba będziemy pieszo szukać, nie mogła odejść daleko.
-Ona nie zna okolicy przyjechała tu wczoraj - spuściłem wzrok, wiedziałem że nie mogę jeszcze im całej prawdy powiedzieć - w sumie dzisiaj do mnie przyszła... - załamał mi się głos - jeśli coś się stanie ja sobie nie wybaczę, Liam poklepał mnie po plecach
-Nie wiem Ed kim ona dla Ciebie jest ale znajdziemy ją - krzyknął a po chwili się rozdzieliliśmy Niall z Harrym, Ja z El i Lou, Liam z Danielle wsiedli do samochodu, a Zyan z Perri postanowili szukać pieszo. 
-No to lecimy jeśli znajdziecie ją rozmowa konferencyjna! - powiedziałem zrozpaczony i wybiegliśmy rozdzielając się W ręku ściskałem jej rzeczy, w drugiej ręce telefon. Temperatura wynosiła -11 stopni, ona mogła już się wychłodzić, mogła już nie żyć na tą myśl moje ciało chciało odmówić posłuszeństwa jednak nie, musiałem walczyć z tym musiałem ją odnaleźć. Nieodśnieżone ulice wyglądały pięknie lecz nie dla mnie, nie dziś, nie teraz w moment zdołałem wytrzeźwieć, nie powinienem był jej zabierać na tą imprezę, albo chociaż pilnować ją. Mój brat,Tonny nigdy by mi tego nie wybaczył. Łza zakręciła mi się w oku. Gdy poczułam wibracje telefonu. Trzęsącą się dłonią przyłożyłem iphona do ucha 
-H.. Halo? - spytałem zadyszany
-Ed, ja... nie wiem gdzie jestem - usłyszałem jej piękny głos, jąkała się, słyszałem że płakała - proszę przyjedź po mnie nie wiem gdzie jestem, nie wiem - powtarzała wciąż - siedzę na ławce w parku, nie mogę być daleko... - opowiadała a ja zastanawiałem się o parkach w pobliżu były 3
-Nie rozłączaj się Linni - wykrzyczałem do słuchawki - Lou dzwoń do chłopaków przekaż im że mają przeczesać okoliczne parki - znajdziemy Cię Linn - ale ona już nie odpowiadała - Lina! - wydarłem się spojrzałem na telefon. Rozładował się przekląłem najgłośniej jak się dało po czym wbiegliśmy do parku gdzie zobaczyliśmy Nialla i Harrego biegnącego w stronę Linn. Kiedy dobiegliśmy byłem w szoku, siedziała skulona nie odzywając się lód powstały z łez na jej policzkach i czerwony nos nie dodawał jej uroku. Hazza wziął ją na ręce a Liam z Danielle podjechali autem po czym wsiedliśmy. Trzymałem jej zlodowaciałe dłonie a ona ani drgnęła, nie odezwała się słowem. Nagle przemówiła :

"W swoich nadziejach, popadł najprzód w smutek
Potem w bezsenność, potem w wstręt do jadła
Następnie w niemoc, następnie w gorączkę, 
I tak stopniami aż w szaleństwo, które
Trawi go teraz z wielkim naszym żalem. "

...

-------------------------------------------------------------------
Jest i drugi rozdział mam nadmiar czasu w ramach nauki do matury he he 
Mam nadzieję, że kiedyś w końcu będzie was więcej :)
a jak nie to wiem że mam tą jedną dwie osoby i które czytają 
nawet dla nich warto pisać.

niedziela, 3 marca 2013

1. Życie jest tylko wędrującym cieniem....


Blada dziewczyna podróżowała ulicami Londynu, nie śpieszyło jej się nigdzie. Obiecała Tonny'emu, że odda to pudełko Ed'owi tak dawno go nie widziała, ciekawe czy ją pamięta jeszcze. Nie zadzwoniła do chłopaka by uprzedzić, że wpadnie, nie była też pewna czy zastanie go w domu w końcu nie śledziła jego kariery. Małe płatki śniegu spadały na jej blond włosy wyglądała jak królowa śniegu. Westchnęła ciężko gdy kolejna osoba ją szturchnęła przechodząc pośpiesznie obok. Lina miała wrażenie, że nigdy nie polubi tego miasta, było tak ogromne nie jak w Middsommer. Tam było jej lepiej małe miasteczko, gdzie wszyscy się znali a tu? Nieznane twarze codziennie inne, szanse że spotka jutro ludzi spotkanych dzisiaj? Mniejsze niż jeden procent. Nie znała w Londynie nikogo tylko Ed'a gdzieś w głębi serca miała nadzieję, że uda jej się z nim dogadać, że może pokaże jej miasto. Dziewczyna przystanęła przed małym dwupiętrowym domem, rozwinęła powolutku kartkę na której Tonny za życia starannie zapisał adres i numer telefonu Ed'a. Lina wzięła głęboki oddech po czym wdrapała się po kilku schodkach i zapukała do drzwi..

--------------Ed Sheeran-------------------
Ktoś zapukał do drzwi, cholera że też nie mam jakiegoś służącego który mógłby otwierać za mnie drzwi. Odłożyłem powolnie moją ukochaną, gitarę rzecz jasna. Nucąc cichutko small bump podszedłem do drzwi i otworzyłem prędko drzwi. Chłód wdarł się do mego domu ale nie to było najważniejsze mierząc od stóp do głów ową postać oniemiałem.
-Lina? - szepnąłem i spojrzałem na nią wyglądała blado i słabo, była smutna a ciepła iskierka widoczna kiedyś w jej oczach jakby zniknęła - Co Ty tutaj robisz?! - Podniosłem głos - na dodatek sama? - trochę zdziwiony wpuściłem ją do środka a blondynka rzuciła mi dziękuję po czym spuściła głowę i przekroczyła próg mojego domu. Wiedziałem, że coś się stało ona trzymała w rękach pudełko, takie samo pudełko w którym kiedyś z Tonnym przetrzymywaliśmy różnego rodzaju wspólne pamiątki, teksty piosenek.
-Przyszłam... - odezwała się siadając na sofe obok mnie i momentalnie w jej oczach pojawiły się łzy - przyjechałam, by Ci to oddać - wyjąkała nerwowo przeczesując swoje piękne blond włosy, zawsze Tonny'emu zazdrościłem, że znalazł taką dziewczynę. Nie mogłem na nią patrzeć dłuzej, pokręciłem głową
-Dlaczego? - Spojrzałem zaniepokojony i zdziwiony drapiąc się po brodzie
-Bo widzisz - szepnęła- Tonny'ego nie ma już z nami od 67 dni, ponad dwa miesiące... - zamilkła a ja zastygnąłem na kilka chwil, całe moje dzieciństwo przebiegło mi przed oczami, zabawy z Tonny'm nasz dom na drzewie, pierwszą sprzeczkę o dziewczynę, żarty, wspólne siedzenie w szkole. Lina podkuliła nogi i już chciała mówić dalej kiedy ja otrząsnąłem się
-Żartujesz sobie prawda? - krzyknąłem do niej podnosząc się, po czym zacząłem chodzić szybkim krokiem dookoła stolika - to musi być żart, czemu nic nie wiedziałem, to nie może być prawda! - krzyczałem już na nią, a ona z przerażeniem i smutkiem schowała ręce w dłonie, zaczęła głośno płakać
-Nie mogłam przyjechać wcześniej, przez kilka miesięcy walczyliśmy ja i on, przeszczep go nie uratował pojawiły się komplikacje, on umarł a duża cząstka mnie wraz z nim, proszę nie oceniaj mnie, nie krzycz, ja nie miałam siły stanąć z Tobą twarzą w twarz tłumacząc czemu tu przyjeżdżam to tak wiele mnie kosztuje. Wyprowadziłam się z Middsommer, tam też pochowaliśmy Tonny'ego - łzy spływały po jej policzkach jak i po moich, nie mogłem uwierzyć. To dlatego nie odpisywał przez 
ostatnie miesiące, nie umiałem sobie wyobrazić przez co Linn przeszła, nie chciałem sobie wyobrażać. Usiadłem koło niej i mocno przytuliłem
-Przepraszam - szepnąłem, biorąc głośny wdech, by uspokoić ciało i umysł - Lina, przepraszam nie wiedziałem. Próbowałem się z nim skontaktować, ale nie wiedziałem że nie odzywa się bo nie żyje. Gdybym wiedział byłoby inaczej... - westchnąłem
-Nie Eddy nie byłoby inaczej, wiesz czemu? - spytała spoglądając swoimi wielkimi pięknymi oczami, które błyszczały w półmroku , ja pokręciłem przecząco głową - To czy byś wiedział czy nie.. To by nic nie zmieniło, zrozum nie pomógłbyś, Tonny nie chciał bym informowała kogokolwiek, nie chciał martwić ludzi, nie chciał by się użalali nad jego stanem, by płakali, by żałowali czasu którego nie zdążą z nim spędzić, widzisz czas płynie dalej, nie można nawet na chwile przystanąć, choć oddałabym wszystko by wrócić do czasów szczęścia, z nim przy boku - otarła łzy i westchnęła - ale musimy żyć, jednakże po jego śmierci dostałam list napisany od niego, prosił bym Ci to pudełko przykazała - wcisnęła mi w ręce przedmiot dość ciężki 
- jeśli chcesz zostać z pudełkiem i wspomnieniami sam na sam to mi powiedz.. - spojrzała na mnie bardzo poważnie
-nie no, przestań sam tego nie przejdę i dobrze o tym wiem, ale i tak to chyba dla mnie za dużo jak na dziś, boję się... - szepnąłem patrząc na nią uważnie - boję się otworzyć pudełko, boję się wspominać, bo on zawsze będzie częścią mnie, był dla mnie jak brat, tak bardzo żałuję że nie zdołałem być przy was gdy działo się tyle zła. Kiedy odchodził, nawet nie zdążyłem się z nim pożegnać - mruknąłem - zostawię to na jutro, ale chciałbym byś była przy tym - spojrzałem na nią pytająco a za razem błagalnie, na to ona skinęła głową. Przytuliłem ją mocno - Lina wiem, że może to nie odpowiedni moment ale nie 
wyszłabyś ze mną dziś do klubu po takich wiadomościach muszę odreagować, a tak poza tym nie napiłabyś się herbaty? - spojrzałem na nią, widziałem że jest delikatnie zakłopotana, przechyliła głowę nieco zamyślona 
-Wiesz - powiedziała delikatnie uśmiechając się - chętnie gdzieś wyjdę od kiedy Tonny zachorował 9 miesięcy temu nigdzie nie wychodziłam, nie znam też tutaj nikogo oprócz Ciebie... - spojrzała niepewnie - a jeśli mówisz o herbacie z cytryną i miodem to nie pogardzę - zaśmiała się delikatnie, była taka silna a może nie? Może po prostu czuła, że musi mnie teraz wspierać. Kiedy poznaliśmy się półtora roku temu, pamiętam byłem w rozsypce, wyszliśmy ze znajomymi do klubu, mimo swego szczęści i uśmiechu, chęci do życia i tańców z Tonny'm postanowiła mi pomóc. Szybko się podniosłem. Odwzajemniłem uśmiech 
-Nie martw się, poznasz tu wielu ludzi... Jakoś sobie razem poradzimy - powiedziałem zalewając herbatę i poszedłem w kierunku salonu. Spojrzałem na Linę siedziała tak spokojnie wpatrując się w moją gitarę - Grasz? - powiedziałem zaciekawiony
-Trochę - uśmiechnęła się nieśmiało po czym wzięła gitarę do ręki, zdjęła z gryfu kapodaster i zaczęła grać

"I see lovers in the streets walking,
without a care.
They're wearing out loud
like there's something in the air
Oooooh, and i don't care

They're treading lightly
No they, don't sink in
There's no tracks to follow
they don't care where they going
hmm

And if they're lucky and they'll,
they'll get to see and if they're
really really lucky they'll
get to feel..

And it kicks so hard,
it breaks your bones.
Cuts so deep
it hits your soul.
Tears your skin and
makes your blood flow.
It's better that you know,
That love is hard."

Skończyła na tym i pociągnęła nosem, znałem tą piosenkę dobrze była to ulubiona pioseka Tonny'ego moja z resztą też i jak widać Linn też za nią przepadała
-Jak widzisz umiem trochę grać, muzyka zbliża mnie do ludzi, zbliża mi do tego tam - nie wypowiedziała jego imienia ale wskazała ręką przez okno w stronę gwiazd, po czym odłożyła gitarę i napiła się herbaty - ale jeśli chcesz gdzieś iść to musimy wpaść do mnie, muszę się przebrać - spojrzałem na nią
-Cóż powyciągany dres, nie jest złym ubiorem do klubu - zachichotałem a ona zbombardowała mnie spojrzeniem - wiesz, kończ herbatę a ja pójdę na górę przebiorę się...

-------Lina -------------
Było mi ciężko opowiedzieć o tym wszystkim co się stało przeżyć od początku stratę Tonny'ego. Ale już mi lżej, nie wiem czy powinno? Jedni powiedzą że tak, bo ile można się zamartwiać, ile można cierpieć i żyć w żałobie. Z drugiej strony, czy ja kiedyś o nim zapomnę? Nie, nie mogłabym. Nie chciałabym, nie wiem czy to nie za szybko. Choć czuję że muszę odreagować, czasem napić się nie jest źle *zaśmiałam się pod nosem*. Wzięłam gitarę do ręki i zaczęłam grać small bump czekając na 
Eddy'ego. Co on tak długo mógł robić w tej łazience,już kończyłam śpiewać gdy na schodach pojawił się Ed
-nie wiem czy wiesz Linny - śmiał się Ed - ale na następnym koncercie zaśpiewasz i zagrasz ze mną - uśmiechnęłam się po czym ironicznie odpowiedziałam
- nie żartuj sobie, ja przy Tobie? Widzę że żarty się Ciebie trzymają mimo wszystko - wytknęłam język, po czym poszłam do kuchni z Ed'em powkładać kubki do zmywarki 
-Ale to nie był żart, ja Ci to załatwię - posłał mi uśmiech a ja się przestraszyłam
-nie nie, Eddy wiesz że ja nie mogę, ja się nie nadaję do takich rzeczy - i spochmurniałam trochę 
-Nie ma, że nie - skończył po czym ubraliśmy się, nie miałam co z nim dyskutować i tak wiedziałam, że jak chce tak zrobi - ej ej! nie będziemy w taką pogodę szli! - wskazał na auto, więc ja grzecznie i potulnie wskoczyłam do auta, nieco się trzęsąc, przyznam szczerze że ubieranie jesiennego płaszcza było złym pomysłem - daleko stąd mieszkasz? - spytał i spojrzał na mnie 
-jakieś 30 minut bardzo powolnym krokiem, czyli kilka ulic dalej - pokierowałam go, faktycznie mieszkałam kilka ulic dalej, spojrzałam na swój nowy dom, ściany były koloru kremowego na dole pokryte drewnem. Muszę przyznać, że rodzice się postarali. Mama wiedziała o jakim domu marzę, małym przytulnym. 2 sypialnie, 2 łazienki, pokój gościnny, balkon, taras, mały ogródek, salon połączony z kuchnią, tak to była podstawa.
-to tu? - spojrzał pytająco z uśmiechem
-tak, chodź nie będziesz przecież tutaj siedział i na mnie czekał  - zaśmiałam się a on posłusznie wysiadł z auta i wszedł do mojego domu - przepraszam za bałagan - wskazałam na walizki rozrzucone ubrania, prawdę mówiąc było mi głupio, że zaprosiłam go w moje " pełne nieporządku " progi. Ale on tylko machnął ręką i rzucił się na kanapę.
-co na siebie ubierzesz? - spojrzał na mnie, gdy ja zastanawiałam sie co ubrać na siebie
-hmmm jeszcze nie wiem - wytknęłam język - o już wiem poczekaj - krzyknęłam wbiegając na piętro, już wiedziałam co ubrać na siebie...

------------Ed Sheeran---------
Rozglądałem się po parterze jej domu, podobało mi się tutaj choć wiedziałam, że dziewczynie przyda się trochę pomocy, widać jej roztrzepanie, po tym jak wszystko jest nieuporządkowane. Ściany były jasnobrązowe podłogi były pokryte białymi panelami, na środku leżał kremowy dywan, w tym samym kolorze były meble, ramy okien oraz skórzane obicia kanapy. Na ścianie widział obraz było na nim namalowane niebo pełne chmur, a na tym wszystkim widniał napis 

"Życie jest tylko wędrującym cieniem, 
 Nędznym aktorem, który swą rolę
 przez parę godzin wygrawszy na scenie
 W nicość przepada"

Taak, Tonny opowiadał jak bardzo Linn kocha Szekspira, nie wiedziałem że aż tak bardzo zaśmiałem się cicho, po chwili usłyszałem stukot obcasów, to była ona, schodziła powoli po schodach, jakby nieśmiało, jakby chciała wrócić do pokoju i być piękną tylko dla siebie. Wstrzymałem oddech nie mogłem się nadziwić. Lina miała na sobie różową jedwabną koszulę z kołnierzykiem, czarną rozkloszowaną spódniczkę ciepłe rajstopy a na nogach buty na bardzo wysokim obcasie, dziewczyny w mieście nazywały je litami czy tak. Włosy miała upięte w kok, na rękach widniało kilka bransoletek a na szyi wisiała zawieszka znaku nieskończoności 
-Może być - spytała nieśmiało ubierając na siebie sweterek i ciepły płaszcz, spoglądałem na nią nic nie mówiąc - czemu nic nie mówisz? - spojrzała pytająco
-Bo... widzisz Tonny miał szczęście - zająknąłem się i spojrzałem smutno na nią - miał cholerne szczęście- szepnąłem jeszcze,a Lina uśmiechnęła się delikatnie
-Miał szczęście, że spotkał mnie, lecz oprócz tego nie miał szczęścia wcale, nie zawsze miłość przezwycięży wszystko - mruknęła po czym wskazała na drzwi - wychodzimy proszę pana! 

-----------Lina-----------
Nie musiał tego mówić, o szczęściu to nie Tonny miał szczęście, to ja miałam, że udało nam się związać na kilka pięknych miesięcy, ba kilkanaście.. STOP pokręciłam tylko głową nie można się zadręczać, wypiję za mojego chłopaka, nie ważne jaki jest jego fizyczny status żywy czy martwy. Czuję że on jest przy mnie, zawsze będzie i będzie wspierał każdą decyzję która będzie prowadziła mnie do szczęścia...
-To tutaj - wyrwał mnie z zamyśleń Ed, parkując przed klubem spojrzałam na niego wytrzeszczając oczy 
-Żartujesz sobie? Popatrz jakie tu są kolejki- jęknęłam patrząc, na ogromne ilości dziewczyn i chłopaków
-Proszę Cię- powiedział - jesteś ze mną, wejdziemy szybko bezboleśnie jedyne na co mogę Cię narazić to fotoreporterzy na zewnątrz -uśmiechnął się -załóż lepiej kaptur - ja skinęłam głową i zrobiłam o co prosił. Wysiedliśmy szybko z auta po czym przebiegliśmy do drzwi bocznych, nie obyło się bez paparazzi. Cóż nie brzmi to dobrze. Czemu tak miałam zacząć moje życie w Londynie? Weszliśmy do klubu, był duży oświetlony niebieskim światłem po środku stał duży bar, można powiedzieć że był postawiony w samym centrum parkietu jak i klubu. Na obrzeżach stały stoły i sofy, wszystko dobrze utrzymane, dopasowane kolorystycznie 
-Widzisz, poszliśmy chyba do najlepszego klubu w mieście, nie każdy może sie tu dostać, ale bardzo lubię to miejsce, tu zaprosiłem Tonny'ego po wydaniu pierwszej płyty. Tu świętuje swoje urodziny, tu opijam i zapijam co muszę. - uśmiechnął się biorąc ode mnie płaszcz który właśnie zdjęłam. - Chodź tam - wskazał ręką na wolny stolik w kącie, spodobała mi się ta opcja był dosyć schowany, szliśmy skrajem parkietu, me serce podskakiwało w rytm muzyki, potajemnie uśmiechnęłam się. Ed wziął mnie 
za rękę i szłam za nim grzecznie. Ludzie spoglądali na mnie z zaciekawieniem a moze to na Eddy'ego a może na NAS? Dziwne. Usiadłam w spokoju przyglądając się ludziom po czym spojrzałąm na Eda który coś do mnie mówił
-Cooo? - pokręciłam głową - Możesz powtórzyć bo się zamyśliłam - uśmiechnęłam się do niego
-Czego się napijesz? - śmiał się ze mnie, musiałam zabawnie wyglądać 
-Hmmm a planujemy się upić? Chyba nie bo prowadzisz, w sumie nie powinieneś pić - spojrzałam pytająco, zdając sobie sprawę z naszej głupoty powinniśmy zamówić taxi
-Spokojnie możemy się upić do nieprzytomności, Liam co najwyżej będzie prowadził- wzruszył ramionami 
-Kim jest Liam? I jeśli tak to po proszę wódkę, dużo wódki - spojrzałam na niego z uśmiechem
-Wszystko Ci wytłumaczę jak wrócę - machnął ręką i zaczął przedzierać się przez dziki tłum na parkiecie a ja zaczęłam wystukiwać palcami rytm piosenki..
-Ekhem... - ktoś odchrząknął, kładąc mi rękę na ramieniu - Czy mógłbym się z przyjaciółmi dosiąść? - Spojrzał na mnie blondyn który nadal trzymał rękę na moim ramieniu - bo widzisz nie ma żadnego wolnego stolika a widziałem, że przyszłaś tu z naszym dobrym znajomym. - wyszczerzył się chłopak a zaraz za nim koledzy 
-Ewentualnie - powiedziałam niepewnie, nie zdążyłam skończyć a już 5 chłopaków i dwie dziewczyny siedziały obok mnie, w tym samym momencie pojawił się Ed
-No cześć panowie i panie- zaśmiał się - nie za dobrze wam? Widzę że poznałaś już moich znajomych a w tym Liama o którym Ci wspominałem przed chwilą, na co ja zdezorientowana wzruszyłam ramionami 
-W sumie to się nie zdążyłam przedstawić nawet.... Lina jestem 


*************************************************
Tak kończę pierwszy rozdział, może jakoś się rozwinie może ktoś zostawi komentarz, może komuś się spodoba. Chcę podziękować tej jednej jedynej osobie która zostawiła komentarz bardzo mi miło :)
Myślę, że będziemy zmierzać ku dobremu teraz będzie mi się łatwiej pisało, i będzie więcej uciech niż smutku.
Lina