poniedziałek, 25 lutego 2013

Prolog


Nie łatwe jest zmienienie otoczenia odnalezienie się gdzieś daleko od domu przyjaciół, ale gdy w sercu czuje się prawdziwy ból, a szok nie ustępuje nie myślisz o prawdziwych konsekwencjach. Wszystko co złe zaczęło się kilka miesięcy wcześniej, gdy dowiedziałam się o chorobie Tonny'ego a jedynym ratunkiem będzie przeszczep szpiku... Oto moja historia

********** 7 miesięcy wcześniej ************

-Tonny nie martw się, poradzimy sobie rozumiesz? - Lina patrzyła na niego ze łzami w oczach zszokowana tym co powiedział lekarz
-Wiem... wiem kochanie - mówił do niej nieobecny - musimy sobie poradzić, musi nam się udać,mi się musi.. - jego głos łamał się coraz bardziej z każdym słowem aż umilkł.

********** 3 miesiące wcześniej ************

Lina siedziała sama na korytarzu, rozmyślając o dobrych czasach. Kiedyś byli ze sobą szczęśliwi prawie rok bez żadnych problemów, spacery, obiady, wspólne siedzenie w ławce. Tak bardzo tęskniła za czasami gdy spędzali razem noc, kiedy kłócili się z błahych powodów a po chwili było już dobrze, miała dosyć szpitalnych masek, zapachu czystości. W ich życie wkradł się błąd zwany zanikiem szpiku kostnego. Nigdy nie przypuszczali że Tonny - całkowicie zdrowy chłopak, kochający sporty a przede wszystkim kochający swoją kobietę i rodzinę zachoruje tak poważnie. 
-Strasznie wydorośleliśmy - Lina mruknęła pod nosem przekręcając pierścionek zaręczynowy - pomyśleć, że mam 19 lat, on 20 a jesteśmy tak blisko ślubu - uśmiechnęła się do siebie - Tonny odbijemy sobie każdy dzień który spędziłeś tutaj, gdy już wyjdziesz będziemy blisko już zawsze, a ja nie pozwolę by choć na chwile zabrakło Ci mojej obecności przysięgam - szepnęła jeszcze, gdy nagle drzwi się otworzyły a zza nich wychynął młody lekarz. Linn podskoczyła na równe nogi
-co z nim?! - krzyknęła przerażona, modląc się w duchu by wszystko było dobrze
-spokojnie, sam przeszczep przebiegł bez zarzutu, teraz musimy czekać na efekty-uśmiechnął się lekarz a Linn odetchnęła z ulgą.

********3 tygodnie wcześniej*******

Lina już prawie usypiała przy łóżku Tonny'ego była tak zmęczona, starała się oddać mu całą energię, oddałaby za niego życie. Oddałaby swoje serce, żeby on mógł nadal żyć.
-Tonny, tak bardzo Cię kocham - szepnęła Linn nie miała siły już płakać, była przerażona nie wierzyła, że mogłaby go kiedykolwiek stracić - przecież po przeszczepie miało być lepiej wszyscy w to wierzyliśmy ja, on przecież była poprawa - spojrzała na jego bladą twarz
-taaa była - zaczęła się trząść, tylko po tej poprawie nastąpiła zapaść. Ostatnimi jego słowami jakie usłyszała "nigdy Cię nie opuszczę, choćbym miał umrzeć to nawet tam gdzieś w chmurach będę czuwał..." Wspominając to spuściła wzrok i mocniej ścisnęła jego rękę.
- Nie umrzesz kretynie, nie umrzesz teraz, umrzesz wtedy kiedy ja, po 80 jako szczęśliwy dziadek - szepnęła jeszcze po czym położyła głowę przy jego ręce i zasnęła.

**********tydzień wcześniej***********

"Żoną miałam być, miał być ślub i wesele też"

Lina patrzyła na zimne, nie ruszające się już ciało Tonny'ego. Umarł a wraz z nim cząstka niej, pochyliła sie nad nim i pocałowała w czoło

-Bez Ciebie nie ma mnie, dobranoc kochanie- Powiedziała Linn, miała 19 lat straciła miłość, jej czerwone od płaczu i podkrążone oczy były przepełnione cierpieniem. Ciężko było uwierzyć w to co się stało, ostatnie miesiące spędziła z nim w szpitalu, stała się poważna, a dzieciństwo ostatecznie odeszło w niepamięć. Teraz zmartwienia zniknęły ale tylko pozornie, przynajmniej on już nie będzie się męczył. Błądziła wzrokiem po jego ciele musnęła opuszkami palców jego włosy chciała zapamiętać każdy szczegół, każdą część ukochanego. 

Spuściła wzrok i odeszła...


********* Miesiąc później ***********
Siedziałam przy grobie Tonny'ego gładząc chłodny marmur 
-Bo wiesz? - szepnęłam - sprzątaczka znalazła pudełko od Ciebie, jeszcze go nie otworzyłam kochanie - zaśmiałam się cicho - Widzisz, chciałam żebyś przy tym był, szczególnie że teraz nie będę Cię tak często odwiedzała... - zamilkłam na chwileczkę i wróciłam do swojego monologu - wyjeżdżam na studia tak postanowiłam z mamą, muszę się wyrwać, wiem że nie mogę cały czas tutaj siedzieć, wiem że mnie kochałeś, a ja kocham Ciebie nadal, zawsze będziesz we mnie choć spora część mnie umarła razem z Tobą, ale czuję... czuję że muszę coś zrobić z moim życiem nie mogę do śmierci być sama - spochmurniałam po czym otworzyłam fioletowe pudełko. Momentalnie do mojego nosa doszedł zapach jego perfum, wszystkie wspomnienia wróciły 

"Droga Linni
Skoro to czytasz to albo spędzamy właśnie noc poślubną albo nie ma mnie już tu przy Tobie. Chcę Ci powiedzieć, że bardzo Cię kocham, że nie ma większego skarbu na tym świecie niż Ty, tyle miesięcy mnie wspierasz jak mogłabyś odejść nie chcąc się plątać w cały ten bałagan. Wiedz, że walczę tylko dla Ciebie. Wiem, że czasem zachowuję się jak dupek, że często denerwujesz się przeze mnie, przepraszam po stokroć, że tak się dzieje. Przysięgam, że nigdy więcej Cię nie zranię. Hej, skarbie jeśli już mnie tutaj nie ma, jeśli nie siedzę obok Ciebie to wyjmij to co zostało w kopercie(..)" Zapłakana spojrzałam do środka, wyjęłam bransoletkę z dwoma zawieszkami, była identyczna jak ta którą on nosił. Jedną zawieszką było złote serduszko z wygrawerowanym moim imieniem a z drugiej jego, na drugiej zaś była napisana data początku związku a na odwrocie znak nieskończoności, otarłam łzy w środku była też kartka urodzinowa na 20 urodziny oraz ramki z naszymi zdjęciami. Wstałam wzięłam głęboki wdech i usiadłam znów, po czym wróciłam do czytania
(...)Teraz już wiesz, mam nadzieję że cząstka mnie nigdy w Tobie nie umrze, pewnie patrzę na Ciebie z góry ale wiedz, że nigdy się nie poddałem, tylko moje ciało opadło z sił, nie wytrzymało. Ale nie martw się wiem, że nie tylko mi dałaś szczęście, i choć płaczę na myśl że mogłabyś być z kimś innym, że ktoś mógłby dotykać, całować moją kobietę to wiem że tak musiało być. Nie sprawdziłaś mojego garnituru, jego kieszeni, przygotowałem go już dawno miał być do ślubu albo do grobu, jego kieszenie były wypchane wszystkimi pamiątkami kamykami które zbieraliśmy nad morzem, naszyjnikami a przede wszystkim zdjęciami był też pierścionek, nigdy Ci tego nie mówiłem bo nie chciałem wyjść na dziwaka ale kupując Ci pierścionek zaręczynowy kupiłem też sygnet dla siebie a także pierścionki ślubne, one też  zniknęły wraz ze mną, no chyba że siedzimy teraz razem popijając kakao. Może poprawiasz mi teraz wąsy powstałe po wypiciu kakao i słuchamy ulubionych kawałków...Choć prawdopodobnie nie miałem tyle szczęścia. Tak Lina kochałem Cię ponad życie, a teraz nie siedź tutaj tylko idź budować Twój świat na nowo i nie pozwól by Ulica wspomnień zawładnęła Twoim nowym życiem. Czuję, że spotkasz tego kogoś. 
Kocham Cię najmocniej na świecie
Na zawsze Twój
Tonny Simons

PS. Proszę pojedź do mojego domu wyjmij pudełko z szuflady pod łóżkiem jeśli kiedykolwiek wyjdziesz zawieź to pudełko Ed'owi pamiętasz go? 3 lata temu Ci go przedstawiłem taki rudy, byliśmy u niego w domu. Na pudełku jest adres, gdybyś zapomniała jak tam dojechać. Dziękuję.

-Dlaczego tak musi być, DLACZEGO? - krzyknęłam ściskając wszystko co z pudełka, mdliło mnie jak to możliwe że osoba którą tak kochałam nie może ze mną teraz być, nie możemy sie cieszyć życiem. Życie jest komedią, a Bóg nie istnieje... a jeśli istnieje to nie jest tak dobry jak go opisują. Nienawidzę Cię za to, że mi go odebrałeś. Dotknęłam ostatni raz chłodnego marmuru po czym odeszłam korytarzem pełnym mogił...

----------------------------------------------------------------------------------

Oto prolog do mojego opowiadania, gdy przeczytałam swoje wypociny aż się zdziwiłam, że umiem takie coś napisać. Jest to po części moje osobiste doświadczenie, ale musiałam jakoś zacząć Dodatkowo przedstawię wam tu postacie które się pojawią :
Jeśli to czytacie proszę skomentujcie jestem ciekawa czy komuś się spodoba :))
 LINA ZIMMER - Lat 19
 KAT CHARTUNI - Lat 19
 TONNY SIMONS - Lat 20
(Pojawia się jako wspomnienie)
ED SHEERAN - Lat 23
HARRY ZYAN LOUIS NIALL LIAM - ONE DIRECTION